Hygea. Żadna Wenus z marmurowym tyłkiem, tylko Alicja albo Teresa Balthusa zrobiona w cienkiej tunice na bóstwo.
Tag: dziecko
Dziennik. Opisy pogody przestają wystarczać
Opisy pogody przestają wystarczać – to jak chwyta mróz, a potem nadpływa odwilż, przemoczone buty: to zupełnie przyziemne.
Dziennik. Prószy
Pod kancelarią premiera wrona brata swego gołębia rozdziobuje na środku ulicy. Bardzo dobre miejsce, świetna metafora.
Dziennik. Opady śniegu
Pierwszy śnieg zastaje nas w Łodzi, przechodzimy przez gwiazdę, która prowadzi na Piotrkowską. Pierwszy śnieg, miękki, kiedy jeszcze jest bezpański, zanim go weźmiemy w ręce, zanim go posolą i posypią piaskiem, zanim żółte koła narysują na nim psy. Pierwszy śnieg: o byciu szczęśliwym.
Dziennik. Silny wiatr, deszcz i śnieg
Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina – powtarza Dziecko po kilku intensywnych mszach ostatnio.
Dziennik pisany w grudniu (odc. 3)
Nie pisz tylko, jak to się kończy – ostrzega mnie A., która dobrze zna – tyle razy już jej opowiadałem – eskimoskie obrzędy według Maussa.
Dziennik pisany w grudniu (odc. 2)
Modigliani, Kirchner, Balthus, de Dienes, Weston, Sieff, a nawet Bogu ducha winny Bouguereau – co łączy ich i na dodatek konkubinę Amenhotepa III z kości słoniowej?
Dziennik pisany w grudniu (odc. 1)
Poznań jest schludny, choć za plecami hotelu na wąskim parkingu otwiera się widok na podwórza ulicy ku czci najlepszego ze świętych.
Dziennik pisany w listopadzie (odc. 4)
O pustych oczach z portretów Modiglianiego przypomina mi w muzeum M. Odtąd przez cały tydzień czuję jak mnie śledzą.
Dziennik pisany w listopadzie (odc. 3)
Człowiek zaczynał już mieć po uszy tych bohaterów. Prawdziwi bohaterowie byli martwi!
Dziennik pisany w listopadzie (odc. 1)
Ta mgła nie ma nic wspólnego z Casparem Davidem Friedrichem. Nie ma nic pomiędzy. Nie ma nas. Nie ma Polski. Na latarni wrzeszczy wrona.
Dziennik pisany w październiku (odc. 3)
Dla uczczenia stulecia do muzeum najlepiej wybrać się do Łodzi.
Dziennik pisany w październiku (odc. 2)
Kurier nerwowo chodził dookoła swojej furgonetki.
Dziennik pisany w październiku (odc. 1)
Po wielu dniach mniej lub bardziej nieudanych, stanęliśmy pod drzewem, z którego spływało szczęście w kolorze złotym.
Dziennik pisany we wrześniu (odc. 3)
Sześćdziesiąt dwa lata później okazuje się, że pewien Belg (nie ma Belgów) odmalował nastrój wieczora w Warszawie, tylko Księżyc starszy o kilka dni.
Dziennik pisany we wrześniu (odc. 2)
A potem pogłaskałem ją małym palcem i szepnąłem gryź mała, gryź.
Dziennik pisany w sierpniu (odc. 3)
(Vladimir Nabokov, Szczegółowy rysunek skrzydła/ Genitalia samca nieznanego gatunku z Labradoru)
Dziennik pisany w sierpniu (odc. 2)
(Leonard Cohen, dedykacja w książce For Marianne / all my love / Leonard / Montreal / April 1966)
Dziennik pisany w lipcu (odc. 2)
Trzeci dzień jemy makaron. Prawie jak na Sycylii, tylko że pozbawieni bogów.
Dziennik. Druga podróż do Portugalii, druga podróż do granic Starego Świata
Jak się masz?
Wszyscy się kochają.
Dziennik pisany w czerwcu (odc. 2)
Nici z zielonego wina.
Dziennik pisany w maju (odc. 3)
Czemu tu nie jeżdżą pociągi?
Już nie ma pociągów. Już nie ma fabryki. Jak tu.
Dziennik nadreński
W podręczniku do architektury parę rycin przedstawia nadreńskie miasto rozłożone na wzgórzach, jedno z przedmieść leży na drugim brzegu.
Dziennik pisany w maju (odc. 2)
Biodro, fragment muślinu, cień ramienia, przywidokom poświęcał niewiele czasu.
Dziennik pisany w maju (odc. 1)
Zamiast opisywać dni, postanowiłem rysować mapy.
Dziennik pisany w Berlinie
Atrakcja drugiej kategorii, przy której sprzedają parówki.
Dziennik pisany w kwietniu (odc. 1)
Pięćdziesiąt lat później bowiem, nic nie wiedząc o filmie, będziemy na tej łące szczęśliwi spacerując pośród maków.
Dziennik pisany w marcu
Przegapiłem moment, w którym mógłbym zostać pisarzem. Podobnie jak przegapiłem wiele innych momentów, ale ten jest ważny.
Dziennik pisany w lutym
Luty to taki miesiąc, dla którego nawet nie mogę odnaleźć obrazów (za wyjątkiem podróży oczywiście)
Dziennik z Londynu
Za miesiąc kończę trzydzieści osiem lat. Ale na trzydzieści osiem czuję się już od dawna, od miesiąca, dwóch. Może nawet na czterdzieści.
Coś na kształt dziennika ze stycznia 2018 roku
Ale powiem Wam, że kiedy chcę raptownie pomyśleć o tym, co było piękne w tej niepięknej zimie, to zaraz pojawia mi się jeden obraz: wieczór przed wigilią, wilgoć, orlen w Rykach i kierowcy – w tym ówczesny autor bloga – sikający po krzakach, bo na stacji kolejka pań z autobusu z wycieczką.
Dziennik. Boże Narodzenie
– Do domku na-sze-go – Dziecko za to ma dość świąt.
Dziennik. Drugi tydzień Adwentu
Piszesz dziennik, to powinno wystarczyć. Twój miniaturowy sprzeciw dla dwudziestu osób. Twoje komunikaty, twoja opozycja.
Dziennik. Pierwszy tydzień Adwentu
W tej szarej poświacie jaśniało ogłoszenie. Liguria z naszej podróży poślubnej, cała w niepolskim świetle.
Dziennik. Wyspiański i inne boskie przyjemności
Przeciw tęsknocie, ennui i Weltschmerzowi,
przeciw sikorkom za szarymi oknami,
przeciw rutynie targów, kawiarni i kłótni o zmywanie.
Dziennik pisany w listopadzie (odc. 4)
Jak tylko napisałem o pięknych porankach (w środę to było) kolejny z nich okazał się naprawdę znamienity.
Dziennik pisany w listopadzie (odc. 1)
Dziś M. wyprowadziła się na Mokotów. Jej mieszkanie ma białe ściany i pachnie inaczej. Trochę nawet przypomina Śniardwy. Wysyłam jej właśnie czytany fragment z Maxa Frischa: Jeszcze przedwczoraj mówiliśmy: Idę teraz do mieszkania. Dziś mówimy: Idę teraz do domu. Właściwie już mieszkamy. Kartonowe pudła wyglądają jak meble.
Dziennik Wszystkich Świętych
Muszą zasiadać w chwale, owi święci z Lascaux i Altamiry.
Dziennik pisany w październiku (odc. 2)
Przyjechaliśmy nocnym pociągiem razem z A., dawno to było, jeszcze sporo budynków, drzewa przy bramie z Leninem, i pomiędzy tymi budynkami miał być koncert Żanamiszelażara, tamże balet żurawi. Wzdłuż ulicy do stoczni stali jej byli pracownicy, usiłując sprzedać spóźnialskim wręczane im za darmo bilety.
Dziennik pisany w październiku (odc. 1)
Puk puk, sroka udaje dzięcioła na modrzewiu przy ulicy Białej. Puk puk, otwiera się drzewo.
Puk puk, we mgle jedziemy z Dzieckiem na basen. Puk puk, rozchyla się wilgoć.
Dziennik z podróży na północne Południe
Wszystkie podróże cię zawiodą,
bo ciągle tylko pars pro toto.
Dziennik pisany na przełomie września i października
– Pojedźmy do lidla, jest festiwal ziemniaka – powiedziałem.
Dziennik pisany we wrześniu (odc. 3)
„Immediate Family” Sally Mann intymnie opowiada o posiadaniu dzieci. Intymnie oznacza, że oko kieruje się tam, gdzie zwykle nie sięga, za pośrednictwem fotografii towarzyszy upływającemu czasowi. (Czym innym staje się ten blog, jeśli nie zapisem dorastania, co tyczy się i dorosłych, na przykład autora bloga, i dzieci?). Trudno się dziwić, biorąc pod uwagę ten ciągły ruch do przodu, że jedenaście lat po tym albumie, Mann wydaje „What Remains”: zapis ludzkich śladów na farmie umarłych.
Dziennik pisany we wrześniu (odc. 2)
Co było najpierw? Najpierw były góry grzybów na hali, takie niewyobrażalne hałdy podgrzybków. A potem, potem było puste Krakowskie w słońcu i różowa dziewczynka rozmawiająca z psem. A później było dużo dźwięków, cała kakofonia sobotniej ulicy. Wreszcie przyjechały ciężarówki i ustawiły barierki, las barierek: podzieliły sobotę na dwoje.
Dziennik pisany w sierpniu (odc. 5)
Ile osób zmieści się w Ikei?
Dziennik pisany w sierpniu (odc. 4)
(Edward Hopper, rysunek dziewięcioletniego Edwarda na świadectwie z trzeciej klasy, 23.10.1891)
Dziennik pisany w sierpniu (odc. 3)
Doświadczeniem kształtującym moje lubelskie pokolenie był słoń. Musiało się to dziać w osiemdziesiątym szóstym albo osiemdziesiątym siódmym. Jednego z wieczorów podczas przedstawienia cyrkowego stała się rzecz niespodziewana: na środku areny słoń zrobił kupę.
Karl Ove Knausgard, Lato, Wyd. Literackie 2017
Ulotność światła, to, że ciągle się zmienia i nigdy nie nieruchomieje ani nie skupia się na niczym, wiąże je z czasem, jest niemal jego wizualizacją.
Dziennik pisany w sierpniu (odc. 2)
Wieczór znowu pachniał. Tęskni się długo do takich wieczorów, pewnych, ciepłych, gdzie zza bloków wschodzi księżyc, gdzie pije się lemoniadę na leżakach i rzuca piłką po trawie, i chce się, żeby trwał. K. wróciła z wojny. Dziecko chciało rysować kredą po chodniku a ja chciałem zapamiętać każdy szczegół.
Dziennik pisany w sierpniu (odc. 1)
(Jeanne Moreau i Miles Davis podczas nagrywania muzyki do filmu „Windą na szafot”, 1957, Getty Images, źródło: tumblr.com)
