Dziennik. Druga podróż do Portugalii, druga podróż do granic Starego Świata

Czasami myślę, że życie nie może podarować mi czystszego i bardziej niezmąconego poranka, niż kiedy idę na spacer przez wrześniowy park całkowicie obcego miasta, w którym nie znam nikogo, nie mam żadnych zobowiązań, gidze nic mnie szczególnie nie cieszy, ale tez nic szczególnie nie boli (S. Márai, W podróży, s. 138 za: Herbert I, s. 631).

Zmęczony całodzienną wędrówką w słońcu (…) nie mogę zasnąć (…). Kawałek życia, którego nigdy nie dotknę. Turysta jest zawsze wygnańcem. Co mu pozostało? Akropole, grobowce
(Z. Herbert, Mistrz z Delft, s. 21 za: Herbert II, s. 57)

Pokład

Strajk kontrolerów lotu w Marsylii pozwala pasażerom – wciąż na płycie – wyrazić swoją polskość. Polskość wyraża najlepiej wolnocłowa wódka. Wtóruje chór niemowląt zapinanych pasami.

Palma_Sewilla_400x400

Hotel na peryferiach Sewilli

Gości witają palmy ustawione w dwuszereg. Pod hotelem na rowerze zziębnięty człowiek wskazuje drogę do restauracji nieopodal. Pod pomnikiem wolności ktoś poprawia czerwony dywan. Jutro złożą wieńce, dziś tylko nieustanny ruch ciężarówek, autostrada obok.

Imiona: Luna

Powroty do miejsc znajomych kłócą się z istotą podróży. Jak nie uczynić wyjątku, skoro Dziecko od roku chce wrócić do Luny (tu powinien być portret psa, labradora)? Więc teraz porównujemy: kolor gleb, krętość dróg, cennik pralni, zapach wieczornych krzewów, smak sosu z ryb i fasoli.

Nie wiem, czy lepiej, żeby było tak samo, czy być powinno inaczej. (Podróż do Andaluzji w 2016 roku: tutaj; podróż do Portugalii w 2017 roku: tutaj, tutaj i tutaj).

Imiona: Hieronim

Hieronim, Hieronim – woła pan Antoni przez okno. Odpowiada ryk osła.

Notatki o przeszłości

Dawnej stolicy emirów strzegą bociany. Nie poznasz wielkości w gęstych zaułkach, w których rozkwitają jakarandy, takie jak pod teatrem w Palermo (dawna stolica także). Dziecko napycha kwiatami kieszenie. Na upalnych ulicach piszemy o rozstaniach. Kwiaty w kieszeniach brązowieją i plamią (Silves).

Zasady

Jedna fala, jeden surfer – z kodeksu surfera, tamże całoroczna rozpiska przypływów i odpływów.

Ujęcia 

Może przygotowuje projekt o brzydkich ludziach na plaży? Przechadzam się więc dumnie przed panią fotograf. Autor bloga zbierający muszle – taki byłby tytuł – ale nie, fotografuje tych, co na fali (Arrifana).

Imiona: Miłość

Myśleliśmy, że to Maryja. A to Miłość o arbuzowych piersiach krami otyłe dzieciątko. Przy niej Wiara i Nadzieja kruszynki. Trzy cnoty na złoconym suficie. Nawet Miłością można się przesycić (Lagos, kościół św. Antoniego).

Mitologie owadzie 

Kilometry drobnych śladów na piasku. Spośród mitów czarny żuk najbardziej ceni mit o Syzyfie (Arboreira).

Piosenka o supermarkecie

Jogini w kolorowych szatach w pozycji psa znad oceanu.
Hippisi, którzy wolną miłość, już uprawiają od pół wieku.
Surferzy w busach obwieszonych piankami prosto z fali.

Wszyscy się spotkamy w supermarkecie Intermarché (Aljezur).

Notatki hagiograficzne

Święty Krzysztof przenosi Dziecko przez rzekę. Na przekór pannom wodnym, których ciemne plecy lśnią kroplami. Takie są widmowe. Tacyśmy wydmowi (Bordeira).

Notatki sekretne

Prowadzi podwójne życie, tak się domyślamy, to miasto, które w ubiegłym roku pokazała nam M. Te sekretne kawiarnie, których się nie spodziewasz w zaułkach, czyjś w nich szept, ten zapach ryb na rusztach zza okna, śmiech, szelest figowca. Nic naprawdę nie wiemy o tym mieście, tylko słyszymy je i czujemy (Olhao).

Piosenka o naszym kraju

Nic się nie stało – uczymy Dziecko.

Farol_400x400

Notatki z wyspy

Patrzyłem na nich jak wysiadają z łodzi. Dzień był pochmurny, pomost pod latarnią morską. Nazwałem tę wyspę szczęśliwą, choć może mi się wydawało. Ojciec z córką? Mężczyzna z kochanką? Na ich twarzach smutna jasność. Nie da się dziś opalać.

Siatki na motyle – drogi Vladimirze – służą tutaj do połowu muszli (Farol).

Piosenka Dziecka

Jak się masz?
Wszyscy się kochają.

Łodzie

Atrakcją turystyczną jest cmentarzysko kotwic w wiosce, z której nikt już nie wypływa. Pijemy sok pomarańczowy: – Jak w Łodzi – mówi Dziecko, któremu Łódź kojarzy się z największym upadkiem (Barril).

Kadyks. Mapa

Czym jest – trudno określić. Nazywamy go wyspą albo półwyspem albo cyplem. Wcina się w ocean, choć jeszcze dwa lata temu nie nazywaliśmy go nawet oceanem. Tak nieprzewidywalny, że trzeba zakręcić na rondzie, by odnaleźć dopiero drogę.

Kadyks. Refektarz

Matka Boska na różańcu odmierza łyżki musli. Święty Jan pilnuje marmolady. Przy chorale gregoriańskim sadzone jajka. Wymienił się w hotel – stwierdza Dziecko w czarno-białym klasztorze. W nim spokój.

Kadyks. Piasek

– Ten statek – wpatrujemy się w jego odbicie w camera obscura – przywozi piasek: miasto ciągle rozsypuje się i trzeba je zagarniać na powrót z morza. Kruche są nasze domy i plany. Opowiada kobieta z wieży, ocierając pot z czoła.

Kadyks. Wieże

Od wody nadciąga mgła i zakrywa widok. Zaniepokojeni kupcy wspinają się na swoich czterdzieści wież, by wypatrywać karawel, które wiozą pieprz i gałkę muszkatołową. Horyzont jest jak z mleka. Nie wiadomo, kiedy nadpłyną. Nie wiadomo, czy w ogóle.

Kadyks. Zew

Punktualnie o drugiej po południu rodowici mieszkańcy Kadyksu zdają się słyszeć zew oceanu. Nie zmusza ich on jak kiedyś do poszukiwania najkrótszej drogi do Indii. W zamian za to wyciągają swoje leżaki i składane krzesła, tłumnie ruszając na wybrzeże. Nie da się ich zatrzymać – wiemy o tym, głusi, bo idziemy pod prąd.

Imiona: kardynał Ximenez

Na parkingu wita nas martwy ptak. Żółty. Oprócz niego wszystko będzie białe, tak że bolą oczy. Jakby ktoś na wzgórzach przyrządził ogromny flan figowy imienia kardynała Ximeneza (Vejer de la Frontera).

Notatki z ruin

O ile decumanus prowadzi od wybrzeżnych zarośli do starego drzewa, o tyle cardo urywa się na płocie, za którym stoją auta plażowiczów w kolorowych ręcznikach. Wyobrażona schodzi przez piasek na brzeg oceanu, a potem wynurza się już u podnóża gór Atlas.

Baelo Claudia w zachodniej prowincji jest pozbawione przepychu Agrygentu. Chociaż przez okno cieśniny widać z niego obce lądy, cesarz rządzi na obu brzegach.

Baelo_400x400

Chłopiec, który się zagubił

Parada była. Rzucali cukierkami. Państwo Marokańczycy obok żuli pestki słonecznika. Mały chłopiec płakał.
– Gdzie jest twoja mama? – spytała starsza Hiszpanka.
– Nie wiem – przestraszony zalewał się łzami.
Starsza Hiszpanka podeszła do najbliższej kobiety w chuście:
– Czy pani jest mamą tego chłopca? – spytała.
– Nie jestem – i od razu nachyliła się nad dzieckiem.

Chłopiec stał teraz pomiędzy trzema Hiszpankami w sukienkach i trzema Hiszpankami w chustach. Jedna podniosła go wyżej, żeby mógł dostrzec mamę. Jakiś pan pobiegł na poszukiwania. Wreszcie mama odnalazła się i mocno przytuliła chłopca. Muzułmanki i chrześcijanki pobiegły oglądać paradę i łapać cukierki.

Wierzcie w to, że można żyć razem. Miłość o arbuzowych piersiach wszystkich wykarmi (Algeciras).

Notatki obronne

Dwanaście oblężeń (dzisiaj Polacy grają z Kolumbią), trudno się dziwić armatom na ulicach. Wróg nadpływa od wschodu, zachodu, południa. Chce zdobyć Skałę. Miasto należy do mężczyzn. Kobiety i dzieci oczekują w jego najpiękniejszym skrawku, na ocienionym, cichutkim cmentarzu Trafalgar (Gibraltar).

Rozmowy na Skale

Wracając od małp Jej Królewskiej Mości (w tej całej wycieczce w gruncie rzeczy chodziło o małpy), spotykamy Stanisława (matka Polka, ja Russkij), rudego marynarz z tankowca na redzie. Słońce jest niemiłosierne, nawet małpy JKM śpią. Stanisław opowiada o nieznanych miastach i Polce z pizzerii u podnóża Skały.

O brzydocie 

Siedzimy na tarasie z widokiem na pęczniejący Księżyc. Sąsiad Japończyk ćmi pety obok butli z gazem.

– Jak to się dzieje – dziwi się A. – że jedne miasta wyrastają na piękne, a inne coraz bardziej popadają w brzydotę?

Jesteśmy w tym najbrzydszym, gdzie pani Mysz chowa się za ladą, a pierwszy napotkany sklep jest sklepem erotycznym. Nawet pani Róża z naszego hotelu wygląda jakby prowadziła zupełnie inny przybytek (Algeciras).

Chwila w mieście

Zbierały się chmury. Zajechaliśmy do miasteczka, które okazało się miastem. Była i katedra, i zara. Na parkingu podziemnym Albinioni, nad nim drzewka pomarańczowe. Wrócimy następnym razem, gubi nas ta pewność (Jerez de la Frontera).

Notatki o zmianie

Nie ma już smażalni kalmarów na Trianie. Przyglądamy się pustym niebieskim ścianom w upalny wieczór. Do wynajęcia – głosi napis i porcelanowe rybki.

Piliśmy sok pomarańczowy, ale za każdym razem inny. Jedliśmy smażone kalmary, nigdy nie są takie same.

Pod koniec podróży nieobecny sprzedawca kalmarów z Triany uczy nas, że wszystko – koniec końców – minie.

Koniec na peryferiach Sewilli

Dobrze wiemy – jechaliśmy północną obwodnicą – dokąd prowadzi ta fantastyczna plątanina biało-żółtych domów, letnich sukienek, bolesnych Matek Boskich i cierpiących Chrystusów. Piękny w paski jest gmach z napisem tanatorium (nie mylić z sanatorium. Odpoczynek wieczny).

(12-26.06.2018)

 

2 Comments

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s