Przeciw tęsknocie, ennui i Weltschmerzowi,
przeciw sikorkom za szarymi oknami,
przeciw rutynie targów, kawiarni i kłótni o zmywanie,
przeciw smutnym oczom na autoportrecie Edvarda Muncha,
przeciw ibupromowi i prospanowi,
usiedliśmy o dziewiątej pięć w pociągu do Krakowa, tam gdzie J. i M., i Jo.
(źródło: a.b.)
Notatki o przyjemnościach
Białe pola stykały się z białym niebem. Bażant uciekał przez zaspy. – Jak pięknie – szeptali wyglądając przez okno. – Ima! – wołało Dziecko.
Sala wyglądała jak wielki grobowiec. – Tam leży Bóg Ojciec – powiedział autor bloga.
Przeprócha. Nachylali się nad polną wyką, nad rozmarynem i nad pokrzywami.
Krótkie ołówki Stanisława Wyspiańskiego.
Risotto z pesto dyniowym i kurczakiem, piklowaną dynią, podane z rukolą i parmezanem.
Na szezlongu przeciąga się nieco zmanierowany Tadeusz Kościuszko. Tyle zapamiętuję z wystawy #dziedzictwo.
Prószyło z lekka. Stali pod kawiarnią. Jedli pastel de nata. Obrazek z zimowego filmu.
Wysiadając z windy, jakiś Włoch przyuważył Dziecko. Zaczął wyciągać zza kaptura pomarańczowy balonik. Skąd z nim wracał – sprawdzali pociągi? Z wycieczki do Auschwitz.
(02.12.2017, życie po prostu)
2 Comments