(Ernst Ludwig Kirchner, Sitzendes Mädchen (Fränzi Fehrmann), 1910, The John R. Van Derlip Fund, źródło: wikipedia.org)
Dwadzieścia lat temu, Boże, tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty szósty był dwadzieścia lat temu!, latem, siedzieliśmy z Agatą wieczorem nad morzem z widokiem na Wenecję (upiększam tę historię, wprawdzie było widać Wenecję, lecz była to jej dzielnica przemysłowa, Mestre, ściśle rzecz biorąc, widać więc było rafinerię) i rozmawialiśmy o uciekaniu od rzeczywistości w wyobraźnię. Nigdy potem nie spotkałem Agaty, nigdy jej też zresztą nie szukałem, ale ucieczkę praktykuję do dziś.
Ten rok zaczynam ucieczką do niemieckiego ekspresjonizmu, o którym już tu pisałem, do jego erotyzmu, który należy rozumieć – tak jak u Jarosława – jako pożądliwość życia, pełni, obfitości, może nawet bóstwa, do jego chwytania tego, co najważniejsze: chwili. (Dwadzieścia lat to bardzo długi czas, żeby dorosnąć do tego, czego się nie rozumiało kiedyś, ale może się przeczuwało, że czas jest punktowy).
Fränzi, którą malowali Kirchner i Pechstein, to jest jeszcze głębsza ucieczka, aż do dzieciństwa, do czasów, kiedy nie trzeba uciekać. O muzie ekspresjonistów nie opowiada „Pupilla„, nie jest tak znana jak muzy Balthusa, ciężko przeczytać o niej w podręczniku. Oczywiście po latach usiłuje się snuć na jej temat teorie, oskarżając Kirchnera o niemoralne prowadzenie się (podobnie jak wówczas oskarżano Schielego), a nie o czysty zachwyt. Bo to o zachwyt, jestem przekonany, chodziło i jeszcze o tę pewność, że Fränzi na wieczność będzie miała dziesięć lat, nie zostanie wdową, nie będzie uciekała z płonącego Drezna, nie umrze na serce: o sprzeciw wobec upływu czasu, ucieczki chwil.
Sprzeciw wobec upływu czasu, ucieczki chwil – najprostsza definicja literatury i sztuki (04.01.2016, mróz).
8 Comments