W końcu natrafiłem na ścieżkę, która wiodła do wielkiej willi w okropnym stylu. Wjechałem w aleję i usłyszałem śmiechy. Trzy urocze dziewczynki w wieku 11 lub 12 lat jadły sobie podwieczorek w ogrodzie. (…) Było około piątej po południu, wszystko skąpane w łagodnym, pełnym melancholii świetle snu. Atmosfera prawdziwie magiczna. Pytano mnie o tysiące rzeczy, gdyż ustalono, że wiem wszystko. Opowiadałem więc dziewczynkom o potworach, zwłaszcza tym z Loch Ness, a potem przeszedłem do fantastycznych bajek. Wszystko wokół stawało się coraz bardziej tajemnicze (Balthus do Antoinette, 8 marca 1934 r.)
Pobyt w Krakowie i podróż powrotna stały pod znakiem Balthusa.
Ta ich korespondencja trąci taką naiwnością, że przypominam sobie egzaltację nastoletnich, a nawet i dwudziestoletnich, dzienników autora bloga. Ich, dzisiaj nie do zniesienia, rozedrganie pomiędzy pragnieniami a możliwościami, pomiędzy „ja” wyobrażonym a „ja” stąpającym po ziemi.
Swoją drogą myślałem, że to przypadłość dwudziestego pierwszego wieku: ta niemożność podjęcia ostatecznego wyboru, decyzji, co robić w życiu.
2 Comments