Konkurs na wiersz hotelowy (Sewilla)
Śpiew ptaków w palmach. Pierwsze gwiazdy.
Jaszczurek ścieżki po kremowych ścianach.
(Przypis: w pewnym, nie pamiętam którym, czeskim filmie pojawiał się wątek kompozytora muzyki windowej, stosowanej na potrzeby wind, supermarketów, parkingów i lobby hotelowych. Ja właśnie w tej sprawie: w sprawie poezji hotelowej, takiej, co ją można wysłać na konkurs poetycki – do wygrania oczywiście bezpłatny nocleg – sieci ibis).
Os Mundos do Sul (Tavira)
Podobnie jak Dorothea Lange Artur Pastor był urzędnikiem administracji rolnej, zatrudnionym do dokumentowania pracy nadmorskich rolników i rybaków. Również podobnie jak ona potrafił wydobyć w swoich kadrach to, co najważniejsze w człowieczeństwie, w twarzy drugiego. Przez lata stał się fotografem ludzkiej pracy, pojawił się zresztą już tutaj wspaniały portret rybaka jego autorstwa.
Kilkanaście tysięcy kadrów stało się opowieścią o Portugalii sprzed autostrad, hoteli na nabrzeżach i supermarketów Intermarché. Z jednej strony to unikalny zapis etnograficzny, z drugiej – dzięki oku Pastora – obraz przemijania tego, co autentyczne (a to, co autentyczne jest – jak wiemy – świętym Graalem współczesnych turystów, w tym i mnie). Toteż zdjęcia Artura Pastora są wizualnym odpowiednikiem relacji o końcu rybackiej wioski w Katalonii, którą przedstawił Norman Lewis.
Nie wiem, czy to ważne, ale przewodnikiem po wystawie stał się dla nas autentyczny miejscowy brzydki kot.
(Przypis: Możecie nie wierzyć, ale do Taviry skręciliśmy wyłącznie dla tej wystawy).
Przypowieść o wracaniu (Tavira)
Ostatnim promem wracają z wyspy wróbli trzy pracownice smażalni kalmarów. Mają mocno przetłuszczone włosy i trochę dusze. Jedna jest bezzębna. Rozmyślają o swoich dalekich miastach z innych kontynentów (a może i z tego) i szczerze nie znoszą:
kobiety w czerwonym, która zagadując faceta przy trapie, zatrzymywała statek, żeby mąż mógł zdążyć;
opalonej blondynki w biało-czarnych kąpielowych majtkach;
małżeństwa z dzieckiem, z których ikeowej torby wystawał album Artura Pastora.
(Przypis: tego roku opisy podróżne przyjmowały postać list. Może dlatego, że Dziecko bez przerwy liczyło.)
Rój (Casais)
Od początku lata fascynowały go gwiazdozbiory. Ten na ćwierć nieba nad rozmarynem nazywał się Szwajcaria. Z gwiazd układała się dokładnie nawet Gryzonia i Ticino.
Którejś nocy się zdziwił: Lozanna przeleciała pół nieba wprost do oceanu. Potem Sankt Gallen i jeszcze trzy. Wymamrotał życzenia.
(Przypis: nazwy theta Ophiuchidy na pewno nie wymyślił żaden poeta.)
Słynny supermarket w Aljezur
Chciałam tylko zrobić dobry uczynek, mówi A., dlatego tych dwoje starszych Niemców przepuściłam w kolejce do kasy. Skąd mogłam wiedzieć, że zechcą kupić dwanaście kilo kociej karmy i pomylą ceny?
(Przypis: po remoncie z supermarketu zniknęła tablica ogłoszeń).
Z Ottona Muellera (Bordeira)
Kiedy schodzi z żółtej wydmy, kładąc ręce na nieistniejących piersiach, wilgoć lśni na hebanowej skórze.
Kiedy zanurza się w płytkiej zielonej rzece, fioletowe włosy przemieniają się w falujący liść.
Jasna (Bordeira)
Jasna pieśń: znika morze.
Dzieci bawią się wokół zielonych kamieni.
Myślę o twojej miękkości – ocean się cofa.
Myślę o twojej czułości – piasek zabiera mi palce u stóp.
(Przypis: Odpływ jest najpiękniejszą porą oceanu. Próbuję opisać światło.
Ono jak z Montalivet, z najjaśniejszych portretów Jocka Sturgesa)
Salazar hodował kury (Caldas de Monchique)
Z portugalskiego: tyle mamy w tym przydrożnym barze z naszych marzeń. Mozambicki przepis na wyborne kurczaki. Miejscowi wysysają ich kosteczki z czerwonym winem. Ceraty, plastikowe krzesła i kran do umycia palców – od czterdziestu siedmiu lat, odkąd umarł, liczba kurczaków idzie w setki tysięcy.
Tyle mamy z naszych marzeń: nasz bar nazwaliśmy „Imperium”.
Opis krajobrazu algarwiańskiego
Drzewa jak mchy porosłe na czerwonych wzgórzach.
Sady agaw. Dziewanny wychodzące na drogę.
Białe zęby domów. Kamień nad przepaścią.
(Przypis: nie są łatwe opisy krajobrazów, ale zdjęcia, w gruncie rzeczy, wcale nie są łatwiejsze).
Z podróży. Arrifana
Na końcu plaży odbywały się codzienne
ćwiczenia z chodzenia na rękach.
Warstwy (Alcalar)
Agenci nieruchomości jak ognia boją się klientów, którzy zachodzą do miejscowego muzeum i przyglądają się mapom. Owe ładne domki niedaleko oceanu, owe ogrody z pomarańczowymi sadami i baseny tamże stoją na cmentarzu. Nic, że z epoki miedzi.
2 Comments