Vladimir Nabokov, Własnym zdaniem, Aletheia 2016

nabokovbutterflynetxlarge_400x400

(Horst Tappe, Nabokov łowiący motyle, 1975, (c) Hulton Archive/ Getty Images, źródło: http://www.telegraph.co.uk)

O tym, że wszystko się ze sobą łączy

Samego Carolla łączą dość żałosne podobieństwa z H.H., ale jakieś dziwne skrupuły nie pozwoliły mi nawiązać w „Lolicie” do jego perwersji i dwuznacznych fotografii (s. 94). O fotografiach Carolla wspominałem tutaj.

[Gregor] był chrząszczem garbatym, skarabeuszem mającym skrzydła pod okrywami, chociaż ani Gregor, ani jego stwórca najwyraźniej nie zdawali sobie z tego sprawy, że kiedy służąca sprzątała pokój i okno było otwarte, Gregor mógł odfrunąć (s. 104). „Przemianę” Kafki czytałem tutaj i nawet się zastanawiałem czym jest owo stworzenie, które polski tłumacz nieudolnie przełożył jako „robak” (co przypomina określanie dżdżownic „glistami” przez dzieci).

Z artystycznego punktu widzenia im usilniej stara się świnić maszynopisarz, tym bardziej konwencjonalny jest jego utwór (s. 147). Zauważyłem to przy wspomnieniach Diane di Prima (tutaj): nadmiar pornografii prowadzi do znużenia.

Wiemy, że państwa policyjne (…) po prostu wycinają i niszczą te wydarzenia historyczne, które nie przystają do kłamstw teraźniejszości (s. 152). O tym, co się robi z historią pisałem tutaj i nadal nie mam odpowiedzi o to, którą z prawd jest prawda historyczna.

O tym, że pisarzowi potrzebna jest żona

Z tonu książki wynika, że życie z pedantem-erudytą może być piekłem, wprawdzie pełnym różnobarwnych motyli, ale piekłem. Można zachwycać się jego nieszablonowym spojrzeniem na cudzą twórczość, ostrością jego ocen nieuwikłanych w mody i trendy, ale koniec końców jakoś trzeba z nim wytrzymać.

(Obawiam się, że zachwycająca „Pupilla”, tutaj, bardzo by się Nabokovowi nie spodobała. A jeśli Nabokov beszta, to całą ostrością swojego ołówka, nie przejmując się modami, trendami i regułami społecznych zachowań. I nie jest to zapis do dziennika, że Słonimski jest idiotą, ale artykuł w poczytnym czasopiśmie, wypunktowujący dlaczego nim jest, co nawet bez tego określenia, zupełnie rozbija daną osobę).

Ktoś musi z nim wytrzymać. Pojawia się więc żona-cień (aż chciałoby się napisać żona-ćma), Wiera, odczytująca zapiski męża, przepisująca fragmenty, doradzająca co dalej, wożąca go na motyle po wszelkich trasach Ameryki plymouthem, oldsmobilem, buickiem, buickiem specialem, impalą – w takiej właśnie kolejności marek (s. 211; opowiada pedant).

Wobec żony Nabokova niech się schowa (niezamierzony rym nie spodobałby się V.N.) żona Bacha (tutaj).

O tym, czym zachwyca lepidopterologia

Końcowe fragmenty „Własnym zdaniem” to artykuły i recenzje o motylach pisane przez pedanta-erudytę i oczarowujące mimo swej naukowości. O motylach było też w „Pupilli”, ale V.N. bardzo broni swego zdania. Motyle są niczym innym tylko motylami. Nie ima się ich żadna symbolika ani tym bardziej znienawidzona przez V.N. psychoanaliza.

W prozie, poezji, listach i esejach Nabokova skierowanych do zwykłego odbiorcy, znaleźć można blisko 700 odniesień do łuskoskrzydłych i ich badaczy, głównie w „Darze” (wraz z „Motylami ojca”) – 166, „Pamięci, przemów” – 119 i w „Adzie” – 68. 406 odniesień znajduje się w opublikowanych listach. Najmniej mówi się o motylach w „Maszeńce”, „Obronie” i „Oku”. Nie ma powieści bez motyli (D. E. Zimmer, Guide to Nabokov’s Butterflies and Moths, 2012, s. 6; fascynująca lektura!).

1 Comment

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s