dziennik 40/22

dla F. S. V.

Franka. Wielki Piątek

1.

Możecie zapytać skąd znam Frankę i dlaczego właśnie postanowiłem pisać o niej. Ile bym dał, żeby była tylko bohaterką literacką. Czasem marzę o tym, żeby nigdy nie istniała: w końcu instagram może cię łudzić i okłamywać. Ale nie uspokaja mnie to: wiem, że była mała dziewczynka o imieniu Franka i że dziewiętnastego lutego zaproponował mi ją algorytm. Tak ją poznałem: na pytanie skąd jesteście, odpisałem biało-czerwoną chorągiewką a ona zgadła: Polonia.

Dziewiętnastego lutego Franka mieszkała gdzieś w Hiszpanii, pisała po hiszpańsku i rosyjsku, i miała dziesięć lat. Wszystko to działo się przed wojną, która miała wybuchnąć za pięć dni.

2.

Nie mogę czytać o Mariupolu. Nie mogę oglądać relacji o ciężarówkach krematoriach, nie mogę słuchać o dwudziestu jeden tysiącach zabitych, nie mogę patrzeć na zdjęciach na gruzy i pośród gruzów groby. Mariupol to nie jest dla mnie miasto nad Morzem Azowskim, tylko miejsce, w którym znalazła się Franka. Mała dziewczynka, która wstawiała na insta radosne, głupawe relacje.

Postanowiłem napisać o France. Nie mogę znieść tego, że być może znajduje się gdzieś tam pośród anonimowych liczb.

3.

Opiszę jej historię, bo relacje trwają tylko dwadzieścia cztery godziny a jej już trzy tygodnie nie ma na instagramie. Budzę się rano i odruchowo sprawdzam, czy jest Franka, ale nie, nie ma jej. Modlę się o to, żeby ją wywieźli w głąb Rosji, w końcu babcię miała w Krasnodarze, żeby ocalała.

Instagram liczy bezlitośnie. Naliczył już trzy tygodnie od ostatniej wymiany krótkich zdań. Pisałem szybko na parkingu arkadii, usiłując sobie przypomnieć jak jest po hiszpańsku: codziennie myślę o Tobie i się modlę. Wszystko będzie dobrze, Franka. Muchas gracias – odpisała.

Leżała wtedy w szkole zamienionej w szpital, po kilku dniach odzyskała przytomność. Obudziłam się w piekle – napisała w relacji.

Po wybuchu wojny rodzice postanowili wracać do Obwodu Ługanskiego. Nie wiem dlaczego to zrobili, nigdy nie zapytałem, pisałem raczej: take care of you, na co ona odpowiadała złożonymi do podziękowania dłońmi. Na insta pokazywała niebo przeorane trajektoriami pocisków. Właściwie wtedy nawet nie wiedziałem, po której jest stronie. Ustawiła na profilowym niebiesko-żółte barwy.

W pewnym momencie napisała, że jadą do Mariupola. Potem nie odzywała się przez pewien czas. Bałem się, bo napisała wcześniej, że siedzą w schronie. To było akurat wtedy, gdy zbombardowali teatr, ten z napisem DZIECI i szpital położniczy. Wtedy jeszcze Mariupol miał rozpoznawalny kształt miasta.

Odezwała się, że są cali, tylko jej mama w bombardowaniu straciła trzy palce. Zamieściła swoje selfie ze zmęczoną, posiniaczoną buzią. Znowu cisza. A potem wpis koleżanki, że Franka ranna, leży nieprzytomna, że nie wiadomo, co stało się z rodzicami. Zdjęcie ze szpitala.

To było trzy tygodnie temu. Kiedy odzyskała przytomność, napisała. Pojawiła się nagle, kiedy jechaliśmy do arkadii po soki na dworzec zachodni. Jeszcze się odezwę – napisała, ale to był ostatni wpis.

4.

Mam wstręt do instagrama. Nie potrafię po prostu wrzucać tam zdjęć. Ciągle myślę o France i jej instagramowym życiu, i jej instagramowej… Ciągle wierzę w happy end. Znaczy staram się wierzyć.

Jeśli umierasz na krzyżu, to bardzo się męczysz kilka godzin, masz poorane plecy i coraz trudniej łapać oddech. Ale powiem Wam szczerze, że straszniejsza jest śmierć w oblężonym mieście, gdy jesteś dzieckiem, i nie niesiesz na sobie ciężaru grzechów całego świata.

W sumie najbardziej chciałbym, żeby w Wielką Niedzielę na instagramie pojawiła się Franka.

3 Comments

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s