
Świat ten był pełen ludzi, zwierząt, roślin oraz rzeczy, a ściślej ich ka, powołanych do istnienia poprzez sam fakt przedstawienia ich na ścianach grobowca (…). Kraina Zachodnia bowiem to niejako kopia świata żywych, choć poddana znaczącym retuszom – kopia stworzona dla zmarłego dzięki magicznej mocy sztuki, która w owych zamierzchłych czasach nie różniła się jeszcze niczym od boskiego aktu stwarzania świata (s. 15).
Oprócz oczywistych skojarzeń, jakie przyniosła oglądana tego lata wystawa Katarzyny Karpowicz „Srebrzysta”, do których należą chirurgiczne wspomnienia Fridy Kahlo, czy też renesansowe wniebowzięcia, wniebowstąpienia i złożenia do grobu, od pierwszego wejrzenia myślałem o umarłych Egipcjanach.
Na obrazach Karpowicz kolejne zabiegi medyczne zamieniają się w obrzędy. Rytuał jawi się więc jako sposób oswajania choroby. Całkiem niedawno zapisywałem o bohaterach „Tality”: ich rytuał, jak każdy z rytuałów (…) ożywia mit. U Karpowicz w rytuale uczestniczą chora i medycy. Postaci lekarzy i pielęgniarek przypominają hieratyczne figury bóstw. Ów stojący u nóg z maską byka w „Pięknej operacji”, czyż nie jest Apisem? Zarówno ręce, jak i maski, przywołują obrazy ze ścian sarkofagów Egiptu.
Przedmiotem rytuału jest chora z gorejącą raną na plecach (znów skojarzenie religijne: przypomina ów krwawy ślad ranę w boku Jezusa na barokowych obrazach), nieruchoma, uśpiona, pozbawiona możliwości działania. Jest wyłącznie ciałem, wokół którego rozgrywa się teatrum manipulacji i zaklęć. Dokładnie jak podmiotem zaklęć i działań jest ciało umarłego we wstępnych rozdziałach „Księgi umarłych”, nad którym pochylają się kapłani i bóstwa o zwierzęcych twarzach. Ludzkie doświadczenie cierpienia i niemocy, o którym opowiada w „Srebrzystej” Karpowicz, okazuje się być uniwersalne mimo upływu kilku tysięcy lat.
Na egipskich papirusach – pisze Barwik – dusza (ba), choć nie należy jej mylić z duszą katechizmową, przedstawiana jest w postaci ptaka. Wydaje mi się, że u Katarzyny Karpowicz dusza jest niebieską szklaną kulką. W obrazach spoza cyklu medycznego przyglądają się jej z zainteresowaniem dzieci tak, jakby oglądały swoją dorosłość. W „Pięknej operacji” adorowana jest przez postać (bóstwo?) w kapeluszu i masce. Bliska jest ta świetlana kulka kolejnej z rodzajów egipskich dusz: ach traktowanej jako byt ożywiony życiodajnymi promieniami słonecznego światła (s. 20). W malowanych w ciemnych, poważnych barwach portretach operacji, błękitne światło ach skupia w sobie całą nadzieję powrotu.
***
Myślałem często o nadziei Egipcjan. O nieśmiertelności rozgrabionej i zamkniętej w muzeach. O ich skomplikowanych obrzędach nad ciałem, ich drobnym pismem wykaligrafowanych dokumentach podróży. Że byli podobni do nas, za bardzo podobni. Jakiś archeolog z wieku czterdziestego będzie grzebał w naszej śmiertelności i zastanawiał nad naszą naiwnością. Jak my nad nimi.
(Tyle zachodu. Najpierw umyć i osuszyć. Naciąć pod żebrem i wyciągnąć. Przez nos wygrzebać mózg (świder służący do tego celu jest najbardziej wstrząsającym eksponatem w sali). Napełnić solą. Owijać. Układać amulety (to samo oko Ozyrysa, co zdobi łodzie maltańskich rybaków). Na koniec pełni ufności leżą w szklanych gablotach. Tomografia i rentgen świadczą o zmartwychwstaniu, które się nie udało. Żal mi bardzo nadziei Egipcjan. Oni także nie sądzili, że są starożytni i że są śmiertelni – zapisywałem dwa lata temu w Muzeum Brytyjskim).
Do owego dokumentu podróży, do „Księgi Umarłych”, obszernym komentarzem jest książka Mirosława Barwika. Udaje mu się zza zasłony znaków, imion, nieznajomych topografii – sam dołączony tekst okazuje się zupełnie niezrozumiały – opowiedzieć o starożytnej wierze w nieśmiertelność. Podziwiam tę umiejętność i z podziwem czytam.
2 Comments