
Wolałbym już noc polarną od ciągłego zmierzchu,
w który zlewają się jeden za drugim dni późnego listopada.
/
Kiedyś wstawaliśmy do pracy. Była bez sensu, ale wymagała nastawienia budzika po ciemku, jazdy tramwajem i wypicia kawy. Siedzieliśmy, zachodziliśmy do sekretariatu, schodziliśmy po schodach. Co będzie, jeśli to wróci?
/
Polska okazała się pułapką, dla niektórych śmiertelną. Dla nas obezwładniającą. Dwa reportaże szpitalne Pawła Reszki opowiadające o kłamstwie wokół zarazy. Szpitale zamienione w umieralnie oraz narodowy pomnik-stadion-szpital, wioska potiomkinowska dla potrzeb propagandy.
/
Represje po demonstracjach. Zastraszanie, dołek, drobne przykrości, nachodzenie nastolatków i grożenie poprawczakiem, czarne listy nauczycieli. Jesteśmy tą milczącą większością, która wyczekuje. Patrzymy jak są wiezieni sukami. Jak biją na ulicach. Nie mamy odwagi. Nawet nie mamy jak uciec do Italii.
/
Zaraza jest kategorią polityczną. Wszelkie zabiegi wokół niej służą jedynie utrzymaniu się przy władzy. Liczby są ciemnymi liczbami. Śmierć nie jest uwzględniana w rachunkach rządu.
/
Na plaży pustka. Tego lata kiedy brodziliśmy w ciepłej Wiśle, w dali budowali nowy most. Nisko przelatywały rozwrzeszczane stada. Ślady cudzego bycia.
/
Pierwsza jasna deklaracja rządzących, że chcą wyjść z Unii. Powrócić tam, gdzie nasze miejsce: nigdzie.
/
Naparstnica kwitnie przy chodniku pod blokiem.
Przypomina o górach tego lata, przypomina o śmiertelności.