1.
Temu wszystkiemu sprzyja na pewno erotyzm Fuertaventury („tutaj nawet krajobrazy są erotyczne” – powiedziała mi koleżanka). Złączony z poczuciem wszechwładnej i bardzo realnej śmierci (Kasper Bajon, Fuerte, s. 47)
Przez ponad tydzień mozoliłem się nad stwierdzeniem Różnica między plażami zachodnimi a południowymi jest różnicą między erotyką a pornografią. Choć sam doskonale wyczuwałem czym jest owa różnica, o której mówię i że wcale nie sprowadza się do kwestii ciała, nie da się ująć po prostu w pary przeciwieństw subtelny – wulgarny, w żaden sposób nie potrafiłem tego zapisać. Jak wyjaśnić erotyzm miejsca? Więcej: na czym polega krajobrazowa pornografia? Może należało – tak jak autor „Fuerte” – pozostawić powyższe zdanie bez przypisów. W końcu zawiera wszystko.
2.
W czasach niejasnych i niepewnych koniec świata wydaje się na wyciągnięcie ręki. Przekonująco o tym opowiadał Marek Bieńczyk w „Katastrofach…„. Zresztą staram się o tym pisać od początku zarazy, o poszukiwaniu znaków, które mają wszystko wyjaśnić. Kres czasów odmieniam przez przypadki. Przecież w dynastii lublinerów najważniejszy pozostaje Widzący, który w czasach napoleońskich usiłował doprowadzić do ostatniej bitwy – Goga i Magoga – i przypłacił to szaleństwem.
Prorok czczony obecnie w Pobożnie i opowiadający o krzyżu na niebie w dniu 14 września, po pobieżnej lekturze jego widzeń (udostępnianych w internecie), okazuje się być nawet nie szarlatanem, czy oszustem, ale osobnikiem pogrążonym w seksualno-religijnej obsesji. Jego rzekome objawienie – dużo lęku, śmierci i Polska zbawiona – zamienia się momentami w religijną pornografię. Odkładam telefon.
Dlaczego inni nie odkładają? Grunt dla proroków (podobnie jak na testosteronowych katolików, formujących się w milicje, bataliony i chorągwie) przygotowywał od lat polski Kościół, negując autorytet biskupa Rzymu, mieszając porządek religijny i narodowy, wywołując kolejne lęki, odrzucając myślenie i dialog ze współczesnością. Im dalej polskiemu katolicyzmowi było od rozumu (ale też od Rzymu), tym chętniej wierni uczestniczyli w pobożnościowych praktykach, obiecujących zbawienie wybranych, to jest nich właśnie. Internetowy prorok rozwinął więc jedynie to, co przez lata sączyło się z rozgłośni, gazetek i kazań. To, co dodał od siebie, nijak ma się wprawdzie do katechizmowej wiary, ale kogo jeszcze obchodzi katechizm (skoro na co dzień podważa się jego artykuł o prymacie Piotrowym). Czas zarazy jest konsekwencją: pozwolił rozkwitnąć oderwanej od chrześcijaństwa religii strachu. „Objawienia” zastąpiły porzucone Objawienie.
W poniedziałek kres czasów.