Guido Ceronetti, Drzewa bez Bogów, Oficyna Literacka 1995

1024pxEgon_Schiele__Kneeling_Girl_Resting_on_Both_Elbows__Google_Art_Project_400x400

(Egon Schiele, Klęcząca dziewczyna oparta na łokciach, 1917, Leopold Museum, Wiedeń, źródło: pinterest.com. Natomiast intensywność erotyzmu w dniach katastrofy, kiedy zna się już okrucieństwa ciała i toczy z nim totalną wojnę, ujawniło mi malarstwo Schielego (…) spalało go namiętne dążenie, żeby ciało uratować, żeby je za wszelką cenę zatrzymać, a skoro ono mimo to wciąż mu się wymykało, żeby je przynajmniej rozszarpać (s. 198; 281))

Ceronettiego podsunął mi W. (W. pojawia się coraz częściej na blogu, również jako figura stylistyczna umożliwiająca wprowadzanie dialogów. O ile dialogi z A. opierają się zwykle na zetknięciu, by nie powiedzieć starciu, dwóch życiowych postaw, jakie reprezentujemy, rozmowy z W. są podwojeniem czarnowidztwa). Kiedy go spytałem dlaczego akurat Ceronetti, powiedział, że on pasuje do mnie, a na samego autora natknął się u Ciorana.

Ceronetti jest jednak nazbyt gorzki, widzi bardziej czarno niż ja i W. razem wzięci, to jest podwojeni. Napisałbym, że jest zrzędliwym starcem, gdybym nie odkrył, że większość tekstów w „Drzewach bez Bogów” powstała zanim ukończył sześćdziesiątkę. Moją lekturę podtrzymuje świadomość, że Ceronetti pochodzi z Toskanii

Trudno nie porównywać jego felietonów, bo na książkę składają się głównie felietony i inne małe formy publicystyczne, z „Rozmowami o książkach” (tutaj) Iwaszkiewicza. Niemniej Włoch nadmiernie epatuje erudycją, podczas gdy Jarosław jest bardziej osobisty. Za to Ceronetti pisze otwarcie o seksualności, Jarosław – co może wydawać się dziwne – w gazetowych wypowiedziach raczej o niej milczy. Pierwszy jest głuchy na muzykę, drugi – prawie zupełnie nie dostrzega malarstwa (a jeśli dostrzega to fragmentarycznie i zupełnie inaczej niż Herbert). Obaj opowiadają o świecie, który się kończy, ale to Jarosław jest tym, który z odchodzeniem świata potrafił się pogodzić.

Najważniejszy dla mnie jest przypis, którego u Ceronettiego nie ma. Prowadzi mnie on do van Gogha, przy którym nie zważając na upał, zostaję.

1 Comment

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s