Krasowski pisze książki tak uwodzicielsko, że nawet, gdyby kłamał, mamił i mataczył, przekona cię do swej narracji. Tak było w przypadku „Po południu” (recenzja tutaj), choć nie potrafiłem pojąć jego zachwytu Wałęsą, tak było w „Czasie gniewu” (recenzja tutaj), i tak jest przy „Czasie Kaczyńskiego”. Wbrew pozorem o samym Kaczyńskim wiele nowego się nie dowiaduję, zresztą ta opowieść wciąż trwa, natomiast jest drugi bohater, obecny Przewodniczący Rady Europejskiej. Fragmenty o nim dają do myślenia.
Wielokrotnie zastanawialiśmy się, dlaczego przez poprzednie lata wpadliśmy w ten obrzydliwy marazm, w trwanie, nieustającą kąpiel w ciepłej wodzie. Obserwowaliśmy ze środka urzędu jak państwo gniło. Te Ele, ci Zbyszkowie i Sławkowie, wszystko zanurzone w gazetowych narracjach o rozkwicie, wspaniałościach, a potem te podsłuchane rozmowy, które poziomem nie odbiegały od gimnazjalnych kibli.
Krasowski podsuwa odpowiedź, że to nie był jakiś zbieg okoliczności, ale świadome działanie: antypolityka Donalda Tuska.
Tusk nie chciał ambitnych ministrów, którzy mają swoje plany i swoje ambicje, bał się ich porażek, bał się również sukcesów, po których zanadto wyrosną. Większości swoich ministrów nie cenił, o nich również mówił „idioci”, często w ich obecności, ale nie zamierzał szukać lepszych. Jego ocena urzędników była tyleż opisem, co samospełniającą się dyrektywą kadrową. Do rządu wprowadził tylko trzy osoby, których kompetencje szanował, reszta miała utknąć w ministerstwach i zatonąć w bieżących sprawach (…) Po kilku miesiącach tresury ekipa zrozumiała reguły, nikt nie pragnął niczego poza świętym spokojem, nikt nie miał własnych ambicji, nie robił niczego bez zgody premiera. Tusk w pełni zapanował nad swoją drużyną. To, że nie był to zespół orłów, nie umniejsza sukcesu, bo u nielotów ambicje bywają większe (s. 193-194).
Do czego doprowadziło osiem lat antypolityki, widzimy dzisiaj, kiedy w siłę rosną radykałowie namawiający do wysadzenia państwa. Wbrew temu, co może się wydawać, są oni spadkobiercami Tuskowej antypolityki, którzy zbuntowali się przeciwko rządom bez wizji i ambicji.
Jeśli więc ostatnio krytykowałem Federicę Mogherini za to, że jest nietrafionym wyborem na swoim stanowisku, to jeszcze bardziej obawiałbym się antypolityki Donalda Tuska, która – podobnie jak w przypadku Polski – może okazać się zabójczą dla przyszłości projektu europejskiego.
(Dopisane: doskonałą glosą do książki Krasowskiego jest wywiad z Michałem Bonim „Byliśmy głusi” z sobotniej „Gazety Wyborczej”, który objaśnia jak antypolityka działała od środka. A mówi to jedyny wizjoner w tamtym rządzie, przyznający się, że został zagłuszony).
1 Comment