Robert Krasowski, Po południu. Upadek elit solidarnościowych po zdobyciu władzy, Czerwone i Czarne 2012

(Dwór Droblin, 2 maja)

Niezła para. Robert Krasowski i Patti Smith. Co ich łączy? Obie lektury należą do tych, od których nie da się oderwać. Nie chcesz iść spać. Nie chcesz wsiadać do samochodu. Chcesz czytać.

Książka jest pasjonująca, w czym wielka zasługa sposobu narracji Krasowskiego. O politykach pisze jak o ludziach, zrywając z nich zarówno warstwy brązu, jak i patyny. Pisze o czasach, co do których wyrobiłem sobie zdanie i teraz Krasowski każe mi je skonfrontować ze swoją interpretacją, trzeba przyznać, przekonująco poprowadzoną.

W zeszłym roku w „Polityce” Krasowski opublikował swego rodzaju manifest makiawelizmu w polskim życiu publicznym. Budził i budzi on mój fundamentalny sprzeciw: autor odrzuca politykę moralną jako nieskuteczną, przeciwstawia idealizm przegranych realizmowi graczy. Tymczasem mi w polskiej polityce brakuje właśnie elementu moralnego: poczucia, że istnieje coś ważniejszego niż doraźna walka o władzę, niż interes partyjny bądź po prostu egoizm. Polska polityka reprodukuje Mirosławów K. a tempo jej etycznej zapaści jest porażające. Opis upadku elit solidarnościowych po zdobyciu władzy również powinien brać to pod uwagę: w którym momencie nastąpiło pęknięcie, skończyło się myślenie o Polsce, zaczęło o sobie?

Główna teza książki jest wałęsocentryczna. Autor twierdzi, że reformom w Polsce sprzyjałoby wprowadzenie systemu prezydenckiego zamiast parlamentarno-gabinetowego. Popełnia przy tym błąd prezentyzmu, przed którym sam przestrzega.

Krasowski, jeśli chodzi o Wałęsę, wybacza wiele. Jako błahostkę traktuje działania jego kancelarii w kontekście puczu Janajewa, nie wspomina o groźnych dla polskiej racji stanu koncepcjach NATO-bis, wreszcie rozgrzesza psucie prawa przez duet Wałęsa-Falandysz. To wszystko możemy racjonalizować, bo wiemy, co było dalej. Wtedy nie wiedzieliśmy: tamten Wałęsa pozostawał nieobliczalny z powodu własnego charakteru i temperamentu. Nie możemy więc ocenić czy oddanie pełni władzy prezydentowi skończyłoby się szczęśliwie.

Dla młodej demokracji tworzenie wzorców autorytarnych czy też publiczne naginanie prawa dla własnych (nawet politycznie uzasadnionych) potrzeb może mieć działanie destrukcyjne. Tak właśnie to rozumieli wyśmiewani przez Krasowskiego idealiści z Unii Demokratycznej. Usprawiedliwiając Wałęsę, Krasowski nagle zapomina o traumie wyborów 1990 r. Nie jest powiedziane, że system prezydencki służyłby wyłącznie Wałęsie: w 1995 r. mógłby pojawić się kolejny gracz znikąd i wygrać wybory (oczywiście my dzisiaj wiemy, że pojawił się Kwaśniewski i wszystko potoczyło się inaczej).

Kłopoty z tezami Krasowskiego nie zmieniają faktu, że książka jest świetna a styl autora – przyjazny wobec czytelnika. Poza tym, w dobie powszechnego zaperzenia, Krasowski o swoich bohaterach pisze z sympatią, nawet gdy dokonuje ich ostrej krytyki.

(Wreszcie jest to książka, po której niedosyt. Chcesz czytać dalej, a tutaj nie ma.)

2 Comments

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s