Co się ruszyliśmy po mieście, natrafialiśmy na jakichś kryminalistów, co wypełzli poświątecznie i teraz puszczali oczka kropkami pod okiem. Na przystanku tramwajowym, w tramwaju, więc już z ulgą wysiedliśmy, kiedy koło hali zastał nas grad. Udało nam się potem wreszcie usiąść w kawiarni, która rok temu w soboty była nasza, i tak siedzieliśmy pod regałem, niebo było raczej ciemne.
To dokąd znowu wyjedziemy, zapytała A. a ja chciałem odpowiedzieć, że daleko stąd (29.03.2016).