
Początek nr 1 albo o przewidywaniu przyszłości
Powyższy komiks dzieje się w mieście na literkę B., pisałem o nim w grudniu. Wydany przed dziesięciu laty opisywał w sposób precyzyjny to, na co belgijskie służby bezpieczeństwa nie wpadły aż do ubiegłego wtorku. Ignorowały bowiem zarówno ostrzeżenia zaprzyjaźnionych wywiadów, jak i głosy rozsądku należące do wszystkich, którzy choć trochę dokładniej przyjrzeli się temu przedziwnemu miastu i przedziwnemu krajowi.
Początek nr 2 albo o nauczkach z przeszłości
Siedzieliśmy w poczekalni dworcowej. W posadzce była dziura po leju, a nad nią tablica z osiemdziesięcioma pięcioma nazwiskami. Byliśmy wówczas w podróży poślubnej, więc ta rozpiska mężczyzn, kobiet i dzieci w tym właśnie miejscu robiła na nas duże wrażenie. To nieprawda, że zamachy to najnowszy wynalazek w Europie, który nagle pojawił się w zeszłym roku. Owszem, mieliśmy chwilę spokoju, oddechu i dobrobytu, ale może trzeba na nowo przyzwyczajać się do izraelskiego modelu życia: ciągłego braku pewności, czy ten autobus na pewno dojedzie?
Dygresja o umysłach prawicowych publicystów
Umysł prawicowego publicysty to umysł zalękniony. Obserwuję to od dłuższego czasu i bez przerwy dochodzę do wniosku, że różnimy się poziomem lęku. Bomba podłożona w mieście na literkę B. pod takim umysłem eksploduje z wielką siłą. Zalękniony umysł popada w patos. Różnimy się jeszcze jednym: umysł prawicowego publicysty nie widzi osób, widzi zbiorowości, wszyscy w ich wnętrzu stanowią jednakowe zagrożenie. Nie ma indywidualnych sprawców, są oni, ludzie nie posiadają wolnej woli, są niewolnikami procesów, struktur i czasów. Wszyscy. (Dlatego lepiej przeczytać komiks Bernara Yslaire’a).
Kartografia sakralna
W wolnym czasie przy użyciu openstreetmap oglądam Belgię z góry. Jeszcze w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku budowano w niej kościoły i czczono w nich Onze-Lieve-Vrouw. Potem religia zniknęła, zostawiając puste budynki i sytych ludzi. Mój umysł zamienia się teraz w umysł prawicowego publicysty i zaczyna się zastanawiać, czym są właściwie wartości, którymi żyje taka Belgia? Co jest po przeciwnej – w stosunku do radykalnego islamu – stronie barykady? Jaką duchowość oferuje dzisiejsza Europa?
Fragment z dziedziny politologii
Państwo belgijskie istnieje tylko teoretycznie. Od paru lat fascynuję się jego fenomenem. Napisałem nawet o tym dwa, wciąż niewydrukowane, artykuły. Zaplanowane jest fantastycznie, nie wiem czy ktokolwiek stworzył coś równie skomplikowanego: regiony, wspólnoty, komisje wspólne, gminy z ułatwieniami, podział szkół według granic języka, konsultacje rządów na kilku poziomach. Sen zbzikowanego politologa. Co łatwo przewidzieć, na poziomie operacyjnym okazuje się całkowicie niesterowalnym. W końcu światowy rekord rządzenia bez rządu należy do Belgii. Przy zupełnym chaosie kompetencyjnym, trudno się dziwić, że Państwo Islamskie rośnie w jednej z dzielnic, która naprawdę jest gminą w regionie, który należy do dwóch wspólnot, będąc stolicą innego regionu.
Chlipanie jako element polityki europejskiej
Dyskutowałem o tym długo z K.: że jest niedobrze z Europą to poczułem, gdy na wizji rozmazgaiła się pani, co miała być jej ministrem spraw zagranicznych. Gdzie popełniliśmy błąd, że do władzy dopuściliśmy bezradne histeryczki beczące przed kamerą? (O Panu Europie, co był u nas premierem będzie niedługo w odrębnym wpisie, więc to nie mizoginia).
1 Comment