O terrorystach

Polskie media z uporem maniaka zrównują agresję Putina na Ukrainie z wydarzeniami na Bliskim Wschodzie. Ten sam terroryzm – piszą w nagłówkach, usiłując przekonać pozostałych Europejczyków, przekonać do własnego, błędnego mniemania.

Wojna Putina, jakkolwiek jest napastnicza i okrutna (choć każda wojna, nawet ta sprawiedliwa, bywa okrutna a przypisywanie okrucieństw tylko jednej ze stron okazuje się później historycznym błędem i skutkiem propagandy) mieści się w znanym nam realistycznym paradygmacie rywalizacji mocarstw. Zdawało nam się, że odszedł on w niepamięć wraz z zimną wojną, więc jedyne, co może nas dzisiaj dziwić, to łatwość z jaką Rosja wdraża strategie znane sprzed pół wieku. Wojna Putina wynika z chęci obrony podziału świata na strefy wpływów mocarstw. Dokładnie temu samemu, w innej skali, służyły interwencje Brytyjczyków w czasie wojny burskiej czy amerykańskie próby dokonywania przewrotów w krajach Ameryki Łacińskiej. (Podobnie mieści się w tej kategorii wojna Izraela z Hamasem).

Putin nie proponuje innego modelu kulturowego, nie chce narzucać nowych norm i wartości cywilizacyjnych, odrzuca natomiast demokratyczne państwo prawa na rzecz autorytaryzmu.

Polska jest członkiem konkurencyjnego sojuszu, o określonych interesach geopolitycznych, co oczywiste, sprzecznych z tymi rosyjskimi. Niemniej, obserwując podżeganie w wypowiedziach analityków, uczestnictwo publicystów w wojnie propagandowej na niebywałą skalę i nieracjonalność ocen politycznych, warto się zastanowić, czy nasze spojrzenie nie jest zbyt euro- a nawet ukrainocentryczne.

Kalifat w przeciwieństwie do Rosji nie jest czymś znanym. Kalifat nie porusza się w bliskim nam obszarze wyznaczanym przez reguły prawa międzynarodowego, więcej, nie stosuje i nie zamierza stosować konwencji genewskich czy innych cywilizowanych reguł gry. Kalifat nie podejmuje racjonalnych decyzji, dąży do zniszczenia świata zachodniego takiego, jakim go znamy. Z Kalifatem, w przeciwieństwie do Putina, nie da się spotkać w Normandii.

Rozrasta się jednocześnie w wielu miejscach: na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej, co więcej wlewa się do krajów europejskich poprzez zamieszkujące tam społeczności, które już biorą czynny udział w walce. O ile rosyjskie wojska stoją pod Donieckiem, o tyle Kalifat jest już na przedmieściach Paryża i Londynu. Ma przewagę demograficzną (w przeciwieństwie do starzejącego się społeczeństwa Rosji i krajów europejskich) a przede wszystkim kulturową: proponuje własną metafizykę w świecie, który wyparł metafizykę dotychczasową. Osłabiona i wewnętrznie wypalona kultura europejska staje wobec zagrożenia, o którym nie miała pojęcia: spójny, okrutny model cywilizacyjny, o jakim nie śniło się w najgorszych koszmarach Europejczyków. Kalifatu nie obchodzi nasza geopolityka, nie zajmuje się interesami tych czy owych, ale z gorliwością neofity walczy o inne, wrogie nam wartości.

Wielu Polaków z pewną dumą myśli, że przyszłość Europy rozgrywa się u „nas” (bo przecież to okolice jagiellońskie): nad Dnieprem i Dniestrem. Z przykrością muszę ich powiadomić, że rozgrywa się nad Eufratem, Nigrem i uedami Cyrenajki.

6 Comments

Dodaj komentarz