
Cała metafizyka tej miłości skupia się w geście, z jakim ukochany ofiarowuje swój wdzięk (charis) kochającemu
(R. Calasso, Zaślubiny Kadmosa z Harmonią, tłum. S. Kasprzysiak, s. 88)
Kochający kręcił się pod palestrami, udając roztargnionego, ale nie spuszczał wzroku młodzieńców, którzy w kurzu ćwiczyli się w zapasach. Była to najważniejsza scena w obrządku pożądania. Kochający obserwowali chłopców, rzucając ukradkowe spojrzenia.
(Tamże, s. 96)
Grândola, Vila Morena
Kto ty jesteś? Polak mały. Mały Polak sika w oleandrach. Mała Francuzka sika w oleandrach.
Pomarańczowy strumień świeżo wyciskany w miejscu obsługi pasażera w mieście z pieśni.
Przez grubą maseczkę oddycham rewolucją. Przyjezdny z kraju, który wciąż nie ma własnej melodii, choć dorobił się własnego Salazara.
(4.07)
Z życia rewolucjonistów
Rewolucję poprowadził osioł Malachiasz – opowiada rankiem Antoni. Łbem naciągnął siatkę i owce zaraz hyc, hyc, hyc do sąsiada. Sąsiad chciał strzelać, taki dziki zachód. Musimy teraz zbudować nowy płot. Osioł za karę w obórce
uderza kopytem w drzwi. Powinien nazywać się Prometeusz.
Owoce i warzywa
Kobiety w słupki kroją marchew i ogórki. Potem jeszcze mango i kiwi w kosteczkę. Pakują do zestawów, nowość w intermarche. Podobnie jak kasy automatyczne i światła przy wejściu zamiast mężczyzn o wyglądzie niezbyt przyjaznym.
Z mitologii (Monte Clerigo)
Łowiąca muszle.
W kroplach na jej skórze jak w lustrze Ocean. Nachyla się z siatką nad skałami odpływu. Chytry Zeus pod postacią kraba tylko na to czyha.
(5.07)
Misteria
Pewna babcia – kontynuuje przy śniadaniu Antoni, hotel jest pusty – przywiozła tutaj wnuki na noc. Chciała, żeby oswoić je z ciemnością.
Plaża
There is no poetry w Odeseiże. Poezja nie współgra z literką żet. Na żółtym piasku żadnej żółtej sukienki. Z rzadka Niemcy, pojedynczy Francuzi i Hiszpanie. Tudzież Czesi: robią zdjęcia krecikowi z oceanem w tle.
Poznają nas w restauracji i uśmiechają się
Wszystko już było: kamienie, drogowskazy, śniadania. Wczoraj albo pięć lat temu. – Nic mi nie smakuje – mówi A., po czym dopytuje, czemu nie robię widoków ze skałami. – Wszystko już było – odpowiadam. Każdy zakręt, kwiat i motyl na nim.
(6.07)
Twierdza
Nasz dom na stoku góry jest naszą twierdzą. Z oddali – przy śniadaniu – obserwujemy zapowietrzone miasta południowego wybrzeża. Aplikacje pokazują nam rosnący er, a także kalendarz przypływów i odpływów. Lęk zakrada się jednak i tutaj:
pewien kucharz z Vila do Bispo zaraża kelnera, który od ósmej do szesnastej jest informatykiem w miejscowym urzędzie gminy. Urzędnicy wracają na zdalną, ale jest za późno. Kolejne pozytywne wyniki. Ognisko, er skacze. Na drzwiach twierdzy karteczka: jestem na teście w Sagres, Claudia.
Po dwudziestu jeden latach obserwacje nad talerzem kalmarów
Och jaka piękna ta para w barze Zig Zag z widokiem na szereg białych domów. Początki. Pierwszy, może drugi tydzień – intensywność istnienia. Ostrość słońca. Papieros za papierosem. Ciemne wzgórza na tle białej bluzki.
Albo w miesiąc zapomną, albo będą zawsze opowiadać, że tu się zaczęło.
Z mitologii (Cordoama)
Czuli bogowie – młodzieńcy
o oliwkowym ciele mają namiot taki jak nasz.
Gdy jeden wychodzi z fal, drugi wpatrzony w niego oczekuje na brzegu: ofiarowują sobie cały ocean.
Nie zwracają uwagi na chichot wodnych panien, który jest śpiewem syren.
Rozkładają na piasku ucztę z ambrozji i nektaru, kupionych w intermarche.
(Choć może w lidlu, w Vila nie ma intermarche)
(7.07)
1 Comment