Dziennik. Piąta podróż do Portugalii (1)

Cała metafizyka tej miłości skupia się w geście, z jakim ukochany ofiarowuje swój wdzięk (charis) kochającemu
(R. Calasso, Zaślubiny Kadmosa z Harmonią, tłum. S. Kasprzysiak, s. 88)

Kochający kręcił się pod palestrami, udając roztargnionego, ale nie spuszczał wzroku młodzieńców, którzy w kurzu ćwiczyli się w zapasach. Była to najważniejsza scena w obrządku pożądania. Kochający obserwowali chłopców, rzucając ukradkowe spojrzenia.
(Tamże, s. 96)

Grândola, Vila Morena

Kto ty jesteś? Polak mały. Mały Polak sika w oleandrach. Mała Francuzka sika w oleandrach.
Pomarańczowy strumień świeżo wyciskany w miejscu obsługi pasażera w mieście z pieśni.
Przez grubą maseczkę oddycham rewolucją. Przyjezdny z kraju, który wciąż nie ma własnej melodii, choć dorobił się własnego Salazara.

(4.07)

Z życia rewolucjonistów

Rewolucję poprowadził osioł Malachiasz – opowiada rankiem Antoni. Łbem naciągnął siatkę i owce zaraz hyc, hyc, hyc do sąsiada. Sąsiad chciał strzelać, taki dziki zachód. Musimy teraz zbudować nowy płot. Osioł za karę w obórce

uderza kopytem w drzwi. Powinien nazywać się Prometeusz.

Owoce i warzywa

Kobiety w słupki kroją marchew i ogórki. Potem jeszcze mango i kiwi w kosteczkę. Pakują do zestawów, nowość w intermarche. Podobnie jak kasy automatyczne i światła przy wejściu zamiast mężczyzn o wyglądzie niezbyt przyjaznym.

Z mitologii (Monte Clerigo)

Łowiąca muszle.
W kroplach na jej skórze jak w lustrze Ocean. Nachyla się z siatką nad skałami odpływu. Chytry Zeus pod postacią kraba tylko na to czyha.

(5.07)

Misteria

Pewna babcia – kontynuuje przy śniadaniu Antoni, hotel jest pusty – przywiozła tutaj wnuki na noc. Chciała, żeby oswoić je z ciemnością.

Plaża

There is no poetry w Odeseiże. Poezja nie współgra z literką żet. Na żółtym piasku żadnej żółtej sukienki. Z rzadka Niemcy, pojedynczy Francuzi i Hiszpanie. Tudzież Czesi: robią zdjęcia krecikowi z oceanem w tle.

Poznają nas w restauracji i uśmiechają się

Wszystko już było: kamienie, drogowskazy, śniadania. Wczoraj albo pięć lat temu. – Nic mi nie smakuje – mówi A., po czym dopytuje, czemu nie robię widoków ze skałami. – Wszystko już było – odpowiadam. Każdy zakręt, kwiat i motyl na nim.

(6.07)

Twierdza

Nasz dom na stoku góry jest naszą twierdzą. Z oddali – przy śniadaniu – obserwujemy zapowietrzone miasta południowego wybrzeża. Aplikacje pokazują nam rosnący er, a także kalendarz przypływów i odpływów. Lęk zakrada się jednak i tutaj:

pewien kucharz z Vila do Bispo zaraża kelnera, który od ósmej do szesnastej jest informatykiem w miejscowym urzędzie gminy. Urzędnicy wracają na zdalną, ale jest za późno. Kolejne pozytywne wyniki. Ognisko, er skacze. Na drzwiach twierdzy karteczka: jestem na teście w Sagres, Claudia.

Po dwudziestu jeden latach obserwacje nad talerzem kalmarów

Och jaka piękna ta para w barze Zig Zag z widokiem na szereg białych domów. Początki. Pierwszy, może drugi tydzień – intensywność istnienia. Ostrość słońca. Papieros za papierosem. Ciemne wzgórza na tle białej bluzki.

Albo w miesiąc zapomną, albo będą zawsze opowiadać, że tu się zaczęło.

Z mitologii (Cordoama)

Czuli bogowie – młodzieńcy
o oliwkowym ciele mają namiot taki jak nasz.

Gdy jeden wychodzi z fal, drugi wpatrzony w niego oczekuje na brzegu: ofiarowują sobie cały ocean.
Nie zwracają uwagi na chichot wodnych panien, który jest śpiewem syren.

Rozkładają na piasku ucztę z ambrozji i nektaru, kupionych w intermarche.
(Choć może w lidlu, w Vila nie ma intermarche)

(7.07)

1 Comment

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s