Jacques Le Goff, Narodziny czyśćca

(Przedstawienia ognia czyśćcowego, za: purgatorialsociety.tumblr.com)

I

Spośród prawd wiary w polskiej pobożności ludowej ta o czyśćcu znajduje się na samym szczycie hierarchii, gdzieś obok maryjnych apokryfów (Współodkupicielka), pozostawiając w tyle Trójcę Świętą. Zresztą nikt dokładnie w nią nie wnika. Wszystko pozostaje w sferze opowieści, publikowanych przez liczne katolickie wydawnictwa „świadectw” i egzemplów w rekolekcyjnych kazaniach. Polski katolicyzm – ten w wersji z Wyżyny – karmi się lękiem. Buchający ogień czyśćca doskonale zaspokaja potrzeby wiernych, umożliwiając prawidłową buchalterię przedsiębiorstwa Kościół.

Le Goff także pisze o rachunkowości czyśćca: to ona – nieświadomie – wzbudziła we mnie pytania, na które nikt nie potrafił odpowiedzieć: o odpusty zupełne i cząstkowe, msze wieczyste oraz rachunek zasług i win. Matematyka odwiodła mnie więc od trzeciego miejsca.

Potem też teologia (ale o tym później).

II

O ile w Polsce żywa wiara w cierpienia po śmierci i wyrównywanie rachunków przez żywych i zmarłych praktycznie odbywa się bez przedstawień plastycznych, o tyle na Sycylii, ale też w Portugalii czy Hiszpanii w kościołach ciągle obecne są wyobrażenia torturowanych ciał kobiet i mężczyzn. W każdym sycylijskim miasteczku znajduje się kościół lub choćby ołtarz poświęcony duszom czyśćcowym:

Dla mnie symbolem obecności [obsesji śmierci – przyp. Dz. U.] są kościoły czyśćcowe, pełne nagich kobiet w płomieniach. Ludzkie okrucieństwo wywyższone do poziomu dogmatu. Ta wizja Czyśćca, stanowiącego rodzaj okresowego piekła, pozwala na zachowanie pełni władzy nad mieszkańcami, pozwala dzielić, rządzić i wymagać. I nieważne jest właściwie to, że Czyśćcem zarządza okrutny, lubujący się w ludzkim cierpieniu, niechrześcijański Bóg, stworzony na obraz średniowiecznego kata. Mieszkańcy Wyspy – w każdej jej części – musieli żyć z ciągłą świadomością nieuchronności czyśćcowych płomieni – zapisywałem po Sycylii.

Czy dlatego, że Etna była jedną – jak pisze genealog czyśćca – z możliwych lokalizacji nieustającego ognia?

III

„Narodziny czyśćca” w pięknym wydaniu leżały kiedyś w taniej książce w Lublinie, ale byłem wówczas niepoważnym licealistą i odmówiłem sobie zakupu. Bardzo długo tego żałowałem, zastanawiając się nad swoimi czyśćcowymi wątpliwościami.

To, co pisze Le Goff jest prawdziwą syntetyczną summą. Z prac teologów, zapisanych legend, klasztornych ksiąg buduje – to dziwne, ale tak jest – pełną napięcia genealogię pewnego wierzenia, które zawładnęło katolicyzmem i – koniec końców – przynajmniej w przypadku polskim przyćmiło wszystkie inne dogmaty. Trochę jest tak, nachodzi mnie refleksja, że podobnie jak geologia zdemolowała w XVIII i XIX w. pewność chrześcijaństwa, tak geografia w owym XII wieku ową pewność umacniała, nakładając siatkę mapy na życie po życiu.

„Narodziny czyśćca” starają się udowodnić, że owe nowe zaświaty stoją u narodzin kilku pojęć kluczowych nie tyle dla chrześcijaństwa, co dla całej kultury europejskiej. Z jednej strony, tłumaczy Le Goff, pozwalają na narodziny kapitalizmu. Usługi bankowe przestają być zagrożone wiecznym potępieniem. Z drugiej, dopowiadam, rodzi się pamięć. Ludzie przestają znikać ot tak – system wstawiennictwa żywych za zmarłych, a potem zmarłych za żywych (stąd przecież wezwania kościołów!) wymaga wspominania, zapamiętywania choćby imion. Czyściec jest więc także prekursorem fotografii.

IV

Nasza wiara w czyściec pozostaje nieskodyfikowana. Usiłowałem przypomnieć sobie lekcje katechezy i jakieś proste wyjaśnienie, dające się zrozumieć w czasach, które widziały na ziemi piekło. Nie było nic prócz wspomnianych świadectw i mocnych kawałków.

A jednak chwilami wierzę w niebo.

W całym tomie Le Goffa to zastanawiało mnie najbardziej. W jaki sposób od nauczania Jezusa z Nazaretu dotarliśmy do tych wymyślnych mąk. Teologia czyśćca – przypominam to wciąż opcja pozytywna – opiera się na trzech, czy czterech wyrwanych z kontekstu perykopach biblijnych. Ewangelie pełne są historii o królestwie niebieskim, o szczęściu, ba, poradników z uczynkami miłosiernymi względem ciała, a oni się uczepili tych paru fragmentów z ogniem. Jakby nie było Łaski. W jaki sposób chrześcijanie z chrześcijaństwa uczynili narzędzie tortur? Co czyściec ma wspólnego z Nauczycielem z Galilei?

Pewnego razu odkryłem Hryniewicza i to, co pisze o Orygenesie (zresztą omawia go również Le Goff) i o Juliannie z Norwich, przekonał mnie. Może i wierzę w czyściec, nie wierzę w wieczne piekło. Jeśli miłosierdzie to imię Boga, to zaświaty nie mogą przypominać Auschwitz.

V

Kluczem do tekstu Le Goffa jest dla mnie krótkie podsumowanie pod tytułem Racja istnienia czyśćca, napisana w duchu soborowym, w dialogu z Yvesem Congarem. Le Goff apeluje w nim, jak się wydaje, o racjonalizację czyśćca, o rozumne zajęcie się zaświatami. Nie da się o nich pisać już w ten sposób, co w chętnie czytanych w Pobożnie „świadectwach”. O rozsądny czyśćcu! – brzmi inwokacja autora. Brzmi jak oksymoron.

(tłum. Krzysztof Kocjan)

1 Comment

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s