
Wtorek 19
Trzydziestego marca odkryłem, że marzec ma trzydzieści jeden dni. Może dotychczas nie było to takie ważne, ale teraz oznaczało jeszcze jeden dzień. (Czemuż, ach, czemuż narzekałem wcześniej na monotonię?)
Najokrutniejszy miesiąc to kwiecień – zwykłem cytować Eliota na początek. Najgorszy miesiąc to marzec – mówi Dziecko.
Nowe nawyki. Po zmywaniu jest chwila lektury (do woli dajemy Dziecku oglądać lemingi i małpy), po osiemnastej raport z Włoch (oddech, że lepiej). Przed snem serial, potem rozmyślania o Lenú i Lilú. Kilka wizyt w Hiszpanii (obowiązkowo).
Środa 20
Najgorsze jest to, że znaleźliśmy się w pułapce. Wcale nie chodzi o pułapkę wirusa, który zamyka nas w domach, ale o tą, którą zastawiają na nas – korzystając z naszego zamknięcia – rządzący. Ta pułapka wydaje się bez wyjścia, drapiemy z wściekłością w ścianę. Między ich kłamstwem a szaleństwem cienka jest granica.
Póki co tańczmy w rytmie karmanioli,
Nim mały prezes obwoła się Cesarzem!
Tę katastrofę, którą osłonięto obrzydliwą propagandą, najłatwiej demaskuje telewizja edukacyjna. Takie pars pro toto. Oglądasz skecz o van Goghu, a myślisz o rozbitej służbie zdrowia, sądownictwie, podzielonych domach, wyprzątniętych instytucjach. Pułapka się zamyka. Zamknięci w karykaturze własnego państwa.
Wieczór, kiedy nie myślę o Lenú i Lilú. Nasz pokój sięga Mokotowa.
2 Comments