
1.
Sny się porobiły intensywne. Jakby bardziej wyraźne. Początkowo pełno było w nich ludzi, teraz stały się pierwszoosobowe, pojedyncze. Kiedy budzę się w nocy jeszcze pamiętam, rankiem zostają tylko fragmenty:
Pawilon w Niemcach, przy którymśmy się zatrzymywali w moim dzieciństwie. Wreszcie znowu wracam do niego. Wtedy nie wiedziałem, że to modernizm, słoneczne światło pada na półki z sosnowej sklejki i sprzedawczynie w fartuchach.
Elegancki hotel pod lasem, przyjechaliśmy tam odpocząć. Boazeria. Uprzejmy właściciel zaczyna po angielsku, pokazuje menu. Dopiero mapa nas nie okłamuje: las jest tylko zagajnikiem, jesteśmy pośród nuworyszowskich willi.
Na zebraniu partyjnym, pół-wideo, pół-impreza w pokoju u moich dziadków, tym w amfiladzie, przedstawiam Zandbergowi, portugalskiego komunistę, przyjaciela.
W wielkiej klinice nad starym śródziemnomorskim miastem (oświetlony słoneczny plac) szukam swej choroby, ale zamiast rejestracji od razu robią prześwietlenia. Boję się.
Miasto R.: wyburzyli pawilon (też go pamiętam z dzieciństwa), żeby zrobić miejsce dla parkingu, dla mnie.
2.
Jest taki projekt „Rzeczpospolita Snów”, który zbiera sny z czasów zarazy. Tytuł nie może być przypadkowy, jasno nawiązuje do dzieła Beradt. Trudno określić, co bardziej kształtuje nasze sny: zaraza, zamknięcie w domu, pozbawienie kontaktu z bliskimi czy może jednak narastające poczucie zagrożenia ze strony władzy, pułapka, w którą wpadliśmy.
„Trzecia Rzesza snów” to sennik z czasów, kiedy się zaczyna: jeszcze jest autorytarne, jeszcze nie totalne. Pętla dopiero zaciska się z każdym dniem.
My we śnie jeszcze jesteśmy w opozycji, lecz już dobrze wiemy, że – także w Polsce – propaganda nie ma ograniczeń prawnych i moralnych, może wszystko. Może nawet kształtować wydarzenia, którymi się karmi (…) może wgryzać się do najgłębszych pokładów we wnętrzach ludzi, do których jest kierowana (…) przemieniając sugestię w autosugestię (s. 75).
3.
Z ciekawszych sennych spostrzeżeń (biorąc pod uwagę także naszą senną przyszłość):
Im trwalsza wewnętrzna tkanka moralna danej osoby i jej polityczny kręgosłup, tym mniej absurdalne i bardziej pozytywne są jej sny (s. 98, nasi prawicowi bohaterowie muszą tonąć w oparach absurdu, biedny Gowin).
W jednym z opisanych w książce snów, śniący czuje, że złamał sobie kręgosłup. Zrobił sobie to [pozbawił własnych przekonań – przyp. Dz. U.] – czytamy komentarz – czego żaden reżim sam nie mógłby zrobić. To właśnie czyni totalitaryzm tak niszczącym i tak skutecznym (s. 159).
Kiedy zmienią się nam sny, będzie już za późno. Teraz jeszcze możemy emigrować do nich, możemy pozorować naszą swobodę myśli. Sny – podsumowuje autorka – są ostrzeżeniem, ostrzeżeniem, że tendencje totalitarne trzeba rozpoznawać wcześniej, nim staną się wyraźne: zanim opadnie przebranie jak w śnie o górskim przewodniku – Führerze; zanim nie będziemy mogli już mówić „ja” i musieli pilnować języka, tak, że sami przestaniemy się rozumieć; zanim naprawdę zaczniemy żyć „życiem bez ścian” (s. 148).
Co widzisz na obrazku z Polski w kwietniu 2020 roku?