Wtorek
W naszym mieście pojawiają się nastroje apokaliptyczne. Po części to wina bractw, które usilnie nawołują przez fejsbuka do pokuty. Dzień, w którym jakby mniej już żartów. Zamknęli uniwersytet, gdy wracałem z pracy.
Środa
Niepokój: ktoś kaszlnął w tramwaju. Czy i on zadżumiony? Mycie rąk. Zamknięcie szkół. Urzędnicy szemrzą. Powolne zamykanie biurek. Plotki. Wybuch pustki w sklepach.
Panowie biskupi mówią o niewyobrażalnym. Sami jednak uciekają, nie, nie uciekają się – uciekają.
Co się stało? – pyta zdezorientowany mężczyzna w lidlu. Jak to co? Apokalipsa – spokojnie odpowiada sprzedawczyni.
Czwartek
Obywatel morowego kraju: mogliśmy jechać wszędzie, dziś tylko po mapach. Nie ma żadnego powodu, dlaczego nie mielibyśmy to być my – pisałem kiedyś, gdy trwała nagonka na uchodźców. Zamknięci w posprzątanych pokojach, mieszkaniach pełnych makaronu i książek.
Pana też nie będzie? – w opustoszałej kawiarni słychać najmniejszy szept.
1 Comment