
Wreszcie odkryłem coś, co przypomina moje zapiski. Doprowadza to do sytuacji, w której chcę je porządkować, odkrywać na nowo wyspy Morza Śródziemnego, poszukiwać mitów i opowieści. Napisać własny „Sznur Ariadny” lub może lepiej „Porwanie Europy” (por. tutaj).
Podobają mi się owe krótkie formy z książki Ewy Elżbiety Nowakowskiej, bo dużo jest w nich o wyjątkowości śródziemnomorskiego światła. Jak u Kawafisa, który spogląda (por. tutaj). Mało jest za to o ludziach: ciągle mnie denerwuje w książkach o Południu, że wypełniają je rozmowy, podczas gdy ja nie rozmawiam, ograniczając się do przyglądania, zbierania wrażeń, obserwowania gestów. Tymczasem główny „rozmówca” autorki nie żyje od ponad pół wieku i trudno nawet dociec, czy to, co mówi (jak ten zmysłowy fragment ze s. 18) to jego rzeczywiste słowa, czy jedynie wyobrażone.
(Ewa Elżbieta Nowakowska, Sznur Ariadny, Austeria, 2019)