Sofokles, Trylogia Tebańska, Sic! 2014

Czytanie Sofoklesa w pozbawionym rymów przekładzie Antoniego Libery przynosi mi spodziewane odkrycie, że od ponad dwóch tysięcy lat nikt nie napisał nic ponad to, jeśli chodzi o problem ludzkiego losu. Teza postawiona radykalnie, zgoda, bo jest jeszcze chrześcijańska łaska i zupełnie odmienne, pełne nadziei podejście do człowieka (Odys kontra Abraham – pisał ksiądz Tischner), ale – sam nie wiem czemu – bliżej mi ostatnio do Greków i ich fatalizmu (huśtawka nastrojów, kryzys wieku średniego, lubelska melancholia, wpływ Jarosława?).

O śmiertelnicy! O ludzkie istoty!
Czymże jest wasze życie? Wielkim Nic.
Bo czym jest szczęście, jeśli nie ułudą?
A złuda czyż nie marą albo snem (Król Edyp, 1186-1196)

Żeby nie poddać się temu, co o życiu mówią greckie tragedie, próbuję czytać je jako traktaty polityczne. W tym względzie również zaskakują świeżością myśli. Nieprzyjmujący do wiadomości własnego losu król Edyp i zaślepiony władzą król Kreon to dwie postaci, które wciąż napotykamy w historii ludzkości, także dziś.

Dlatego czytając „Króla Edypa”, myślę o Polsce, o tej postawie, która nakazuje ludziom u władzy trwać w błędnych mniemaniach, upierać się przy nich i wyśmiewać napominających. Może to jest wielki narodowy egzorcyzm: ustanawiać Jezusa – królem Polski a Maryję – królową, po to jedynie, by nie poddać się miażdżącemu każde państwo fatum.

(Ale nie ma już dzisiaj Republiki Pizy, nie ma też Księstwa Lukki).

3 Comments

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s