Dziennik. Obawy, przeczucia, porównania

(Charlie Chaplin w filmie „Dyktator”, 1940, źródło: janusfilm.com)

Na koniec chciałbym powiedzieć dwa słowa o tym jak oceniają, jak nazywają takie zgromadzenia, jak nasze. Mówiąc krótko, takie zgromadzenia nie są nacjonalistyczne. Takie zgromadzenia nie są również wrogimi zgromadzeniami (…) Nie możemy pozwolić [na takie określenie], bo to nie jest zgromadzenie wrogów, a obywateli. Nie możemy pozwolić tym, którzy nam źle życzą, aby wykorzystywali nacjonalizm, któremu każda osoba powinna się przeciwstawić. Musimy bronić braterstwa i jedności jak źrenicy oka. Ale właśnie dlatego, dziś, gdy braterstwo i jedność są podważane, musimy i możemy zwyciężyć (Slobodan Milošević, Kosowe Pole, 24-25 kwietnia 1987 r.)

Wyciąganie łatwych analogii to zajęcie ryzykowne. Chodzi po stolicy moda na oglądanie „Kabaretu” i snucie porównań. Czytanie Mandelsztam nastraja podobnie: zaczynasz szukać podobieństw i zaczynasz wpadać w panikę, gdy je odnajdujesz. Od dawna są dostępne schematy, jak się zaczyna, przepisy, jak wyzwolić w ludziach tę ich zwierzęcą część natury.

Najpierw jest język, który segreguje i rozdziela, poszukiwanie wrogów i wzbudzanie resentymentów. Ale ten język może być bardzo uwodzicielski, czysta poezja. Na Kosowym Polu (ach, te analogie!) Slobo nie mówi nic złego, nie, on wyjaśnia, argumentuje, walczy z nacjonalizmem, ale te słowa, cały ich kontekst stały się zapalnikiem, który zdetonował – w gruncie rzeczy szczęśliwy – kraj.

Język nienawiści musi trafić na podatny grunt. Tam, gdzie są miejsca wykluczenia, gdzie żyją ludzie zbędni (jak pisał o nich Czarnowski w 1935 rok), ludzie zalęknieni, przerażeni wolnością, koniecznością decydowania o sobie, tam słowa przemieniają się w czyny. Wówczas hasło na koszulce śmierć wrogom ojczyzny przestaje być traktowane jako ornament, a zaczyna jako przerażające wezwanie. Niegroźna gawiedź zmienia się w siejący zniszczenie motłoch.

Mobilizacja wymaga wielkiej idei. Nie państwa, któremu nie ufaliśmy, ale wyobrażenia, za którym podążymy. Ojczyzna wyimaginowana staje się wielka, czy to geograficznie, czy historycznie, zaludniona bohaterami, których całe życie jest jednoznaczne. Proste, łatwe komunikaty: nic dziwnego, że w awangardzie stają kibice.

W pewnym momencie pojawia się tęsknota: za jasnymi wskazówkami, za przejrzystym schematem, bielą i czernią, za kimś, kto wreszcie przywróci naszą utraconą wielkość, naszą cześć i nasz honor. Zjawiają się wówczas oni mali, śmieszni, zakompleksieni, dokładnie tacy jak my.

Wiele lat później, ci co przeżyli piszą: byliśmy głupi, byliśmy głusi. Nie widzieliśmy zawczasu (10.04.2016).

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s