Wydawało się, że „Marginesy” wydają w swoich pięknych okładkach i świetnym tłumaczeniu całą Jansson dla dorosłych. Zachwycające opowiadania (tutaj), proza (tutaj), wreszcie listy, które już pakują się dla mnie w jakiejś internetowej sortowni i lada dzień trafią pachnące do kiosku. A tu niespodzianka: „Uczciwa oszustka” w „Naszej Księgarni”. I od razu okładka, która mogłaby zdobić skandynawskie romansidło, wstyd się pokazać w autobusie. Tłumaczenie: wyczuwasz, że to Jansson, ale coś jest nie tak, jakichś dźwięków za dużo a jakichś za mało. Przejdźmy lepiej do sedna.
Brzmi znajomo. Ośnieżony cypel z latarnią morską, dzieci lepią białe zwierzęta i polewają je wodą, żeby zamarzły, troje bohaterów: Anna, autorka książek z rysunkami królików, tak sławnych, że nawet z nimi produkują wyroby gumowe; melancholijna Katri, która ukojenie znajduje w rachunkach i jej brat Mats. Jego akurat łatwo odnaleźć w muminkowym uniwersum: będzie w nim Homkiem żyjącym w krainie wyobraźni i marzącym o czymś wielkim.
Ze wszystkich książek Jansson ta jest najbardziej pesymistyczna. Pamiętam jakie piorunujące wrażenie zrobiła na mnie licealna lektura „Dzikiej kaczki” Ibsena. Tu jest podobnie: za pozorami skandynawskiej uprzejmości, kryje się niechęć do ludzi i własny egoizm. Wszystko wychodzi na wierzch w grze, którą prowadzą dwie główne bohaterki. (Oczywiście, to nie jest lektura tylko o Skandynawii: i Jansson, i Ibsen opowiadają rzeczy uniwersalne, może dlatego takie to pesymistyczne).