Z Lechem Wałęsą jest jak z Polską. Jest megalomanem, niepotrafiącym przyznać się do błędu, przypisującym sobie własne i cudze zasługi, obrażającym pochopnie innych, nieznoszącym sprzeciwu i wypowiadającym się na każdy temat bez najmniejszego pojęcia o czym mówi, a koniec końców i tak najszczęśliwszym, gdy fotografuje się w dubajskiej łazience. Nie sposób go lubić. Nie sposób jej lubić. Ale plując na niego, plujesz sobie w twarz.
(Pisałem już o tym: tutaj i tutaj. Natomiast o pisaniu historii przy użyciu ubeckich teczek pisałem tutaj).