(Henri Matisse, Widok na zatokę w Tangerze, 1912, Muzeum w Grenoble, źródło: http://tangier.free.fr)
Książka Canettiego, wydana w sposób urzekający, z innym niż ten powyżej Matissem na okładce, trafia na listę moich lektur śródziemnomorskich. Można się oczywiście spierać o geografię, upierając, że Marrakesz leży bliżej wybrzeży atlantyckich. Morze Śródziemne to nie jest jedynie miejsce na mapie, to idea.
Maroko jest rewersem Morza Śródziemnego, tego, które znamy: naszego morza. Gdy wraz z Canettim zanurzamy się w wąskie uliczki Mellah, to nagle odkrywamy, że wyglądają znajomo, jak Kasbah w Mazara del Vallo lub Splantzia w Chanii.
Sposób pisania również jest śródziemnomorski: intensywny, z dużą ilością światła, oddziałujący wszystkimi zmysłami, gęsty i upalny, budzący tęsknotę za obcymi miastami. Jednocześnie ta narracja jest pełna wdzięku i sam się dziwię, że tak delikatny tekst mógł powstać w języku niemieckim z jego wojskową gramatyką, a nie w żadnym z języków romańskich.
Teraz, gdy Morze zaczyna rozdzielać, gdy staje się granicą i cmentarzem, bardzo wyraźnie brzmi Canetti, który pisze o pewnym francuskim restauratorze: On, który zaczął swoje opowiadanie z taką pogardą dla tubylców, teraz sam zasługiwał na pogardę.
My, z awersu Morza Śródziemnego (choć czasem nie zdajemy sobie sprawy z naszego, względem Morza, położenia), gdy mówimy z pogardą dla tych na łódkach i tratwach, sami zasługujemy na pogardę.
1 Comment