Mówiła, że jestem zakłamanym politykiem, nieudacznikiem – żalił się wysokiemu sądowi pewien Kazio, kiedyś nawet premier.
To są te trudne dni, kiedy ci odlatują, ci zostają. Jemy kanapeczki, wygrawerowany plater wręczony, że to były najlepsze czasy, najwspanialsi przełożeni rozmawiamy, kryjąc za szynką parmeńską ironiczny uśmieszek. Niech no tylko ktoś by spróbował rzucić, że byli nieudacznikami, że jeśli chcieliby coś zrobić, musieliby to zrobić, toteż nie robili niczego specjalnego. Trwali, a za to lękliwe trwanie w obawie o własne siedzenie, płacimy teraz zbiorową paranoją.
Nie ma co płakać za nieudacznikami, paranoików bać się trzeba (09.02.2016, pogodnie).