Rzeczywiście wielokrotnie dochodziło do sytuacji, że seminarzysta, idąc wygłosić referat na temat dobrego Samarytanina, dosłownie tratował ofiarę na swojej drodze
(eksperyment Darleya i Batsona, 1973)
Czasem zazdroszczę tym nowym chłopcom (bo dziewcząt jak na lekarstwo, widać w tym czasie wybierają macierzyństwo-polskość) tej żarliwej wiary, takiej co graniczy z pewnością. Jeden taki jest, co opisuje jak doznał katolicko-narodowego orgazmu, usłyszawszy skrzypki. Też kiedyś tak miewałem, ale wyrosłem i mówiąca nienaganną polszczyzną Bozia zamieniła się w Niedającego-Się-Poznać.
Podobnie jak zazdroszczę wielkim bohaterom XXI wieku, do których woła jasnogórski przeor Chwała wielkiej Polsce!, tym żołnierzom wyklętym ustawek, nawalanek z policją, kastetów i maczet, którzy od Maryi uczą się, jak żyć, jak postępować, jak kochać Polskę. Żadnych wątpliwości, żadnych „ale”, czy masz mówić różaniec, czy rzucać kamieniem.
1 Comment