Leżało w domu, to wziąłem i czytam. I od razu, od pierwszych zdań opisujących wędrówki autorki (czy też narratorki) po Tokio zacząłem doceniać kunszt Rejmer i jej „Bukaresztu”1.
Daleki Wschód kojarzy mi się z umiarem, prostotą, oszczędnością, także w słowach, czego najlepszym wyrazem jest haiku, ale też japońskie i chińskie filmy czy powieści (nie przypadkiem obraz, znak i narracja łączą się w nich tak harmonijnie2). Joanna Bator jest tymczasem rozbuchana i to mi chyba najbardziej w jej tekście przeszkadza, europejski brak umiarkowania w narracji.
Momentami dochodzą do tego rozważania na temat gender, które do czytania są rzeczą zupełnie nieznośną i budzą – jak w przydługich rozważaniach o żeńskiej trupie teatralnej – już nie ciekawość, ale znudzenie.
Ale trafiają się w tekście Bator prawdziwe perełki, które Japonię wyjaśniają: opowieści o kąpielach (jedna wanna!), aranżowaniu małżeństw oraz językowej grzeczności to fragmenty warte zapamiętania (zresztą przydatne w rozumieniu japońskich filmów3).
______
1 O tym, że nie od razu ten kunszt podziwiałem, pisałem tutaj.
2 O tym zadziwiającym fenomenie pisałem tutaj.
3 O japońskim filmie ostatnio pisałem tutaj.