
Annie Ernaux, Lata, tłum. Krzysztof Jarosz, Magdalena Budzińska, Czarne 2022:
Uratować coś z czasu, w którym się już nigdy nie będzie – ostatnie zdanie, które mogłoby być mottem. Po to właśnie Ernaux pokonuje ograniczenia pamięci i kalendarza, przywraca im osobisty wymiar.
Wobec pamięci to żmudna rekonstrukcja: odnotowywanie tego, co było pamiętane w danym momencie życia. Pamięć dzieje się w ciele – stąd fotografie rejestrujące metamorfozy, ale i podtrzymujące ciągłość między dziewczynką z pierwszej, a starszą panią z ostatniej. Dla rekonstrukcji ważne są szczegóły – ubrania, miejsca, ludzie, nawet forma zdjęcia.
„Lata” zapisują również zmianę kalendarza. Święta kościelne zostały zastąpione promocjami w supermarketach. Odzyskać osobisty czas oznacza wyzwolić się z narzucających się obcych kalendarzy.
Odkryciem na miarę nobla – choć nie czytam Ernaux z powodu nagrody, już raczej zachwytów redaktora N. – jest dla mnie za to czas przeszły niedokonany, który pozwala o życiu opowiadać z lotu ptaka i nadaje całej narracji taką harmonię, że aż notuję: „Lata” są poematem.
Są również podręcznikiem historii, który zupełnie inaczej ocenia głębokość pamięci o wydarzeniach określanych jako historyczne. Jeden akapit albo zdanie wystarcza tutaj by wyczerpać temat. Pisze Ernaux: straciwszy swoje zasadnicze pole działania, jakim był seks, Kościół stracił wszystko – nikt zwięźlej nie opowiedział o laicyzacji.
(Dopisane: radykalne zmiany w życiu na pozór wyglądają zupełnie zwyczajnie. Ot, zakup telefonu komórkowego).
1 Comment