księgarnia 44/22

Kadr z filmu „Wielki strach”, 2022, reż. Pawlina Carlucci Sforza, scen. Magdalena Lubańska i Pawlina Carlucci Sforza

Rafał Hetman, Las zbliża się powoli. Kto po wojnie mordował w Dębrzynie, Czarne 2022:

O ile książkę Hetmana o Izbicy (tutaj) od razu oceniłem wysoko, o tyle „Las zbliża się powoli” wzbudza we mnie mieszane uczucia. Napisany jest mocno chaotycznie, nawał pseudonimów, nazwisk i inicjałów zaburza możliwości poznawcze. Wyczuwa się podwyższone tętno. Momentami rodzi się pytanie, kim jest właściwie reporter. Tutaj jawi się jako postać zbliżona do nachalnych dziennikarzy z programu typu „Uwaga” niż do uważnych obserwatorów rzeczywistości.

Książka Rafała Hetmana wzbudza kontrowersje, ale wcale nie takie jak powinna. Autor wchodzi na miejsce wieloletnich badań terenowych, prowadzonych przez etnolożkę, dr Magdalenę Lubańską. Żmudne lata pracy w społeczności i ze społecznością przeciwstawione są chwytliwym opowieściom autora dość obcesowo przesłuchującego mieszkańców. Moje skojarzenie z programem telewizyjnym nie jest wcale przypadkowe.

Autor rozmawia z kościelnym – starszym mężczyzną. Rytm rozmowy rozpisany na stronach 203-210 wygląda następująco. Pada pytanie reportera: Z czasów wojny coś pan pamięta? Odpowiedź jest długa, narracyjna. Trzy kropki na końcu zdania wskazują, że reporter przerywa ją kolejnym pytaniem: Co pan pamięta ze szkoły? Znowu opowieść starszego człowieka i znowu jej ścięcie. A co pan wie o tym, co się działo w Dębrzynie? Rozmówca stara się uniknąć odpowiedzi, ale atakuje go dopowiedzenie: Tak, ale chciałbym się dowiedzieć więcej. Nie czyta się tego przyjemnie. Raczej ma się chęć bronić bohaterów reportażu przed reporterem.

W pewnym momencie – pod koniec książki (s. 226) – Hetman chełpliwie porównuje się z Lubańską, która w przeciwieństwie do niego nie ukończyła jeszcze swoich badań i swojej książki. Jemu, reporterowi z Warszawy, wszystko się udało. Nie chodzi mi przy tym o kwestię etyki reportera, czy innych zasad wiążących etnografów i dziennikarzy, raczej o pewne niezbyt dobre brzmienie, wydźwięk całej książki.

A główna kontrowersja, która powinna wybrzmieć, po lekturze książki o wydarzeniach w Dębrzynie, to pytanie o Wielką Trwogę (Rafał Hetman obficie cytuje tu Marcina Zarembę). Polska Ludowa budowała narrację o zbrodniczej działalności band podziemia (cytat akurat z porozumienia z episkopatem z 1950 r.), którą w połowie lat dziesiątych bezrefleksyjnie zakryto państwowym kultem tak zwanych żołnierzy wyklętych (rzekomo powszechnie czczonych w ukryciu przez lata PRL). Obie narracje grzeszą uogólnieniami i w gruncie rzeczy deformują pamięć. Historia z Dębrzyny (jak wiemy z książki wcale nie taka wyjątkowa, tyle, że dobrze zbadana właśnie przez Lubańską) to opowieść niepasująca do państwowych ram: w okresie Wielkiej Trwogi działały bowiem zdemoralizowane bandy – złożone także z byłych żołnierzy podziemia, sprzeciwiających się nowej władzy – które zajmowały się po prostu rabunkiem i mordem, czyli tym, czego na wojaczce nauczyć się można perfekcyjnie. Jeśli któraś z nich napadła na posterunek milicji albo zabiła wysługującego się partii wiejskiego nauczyciela (przypadek z okolic R.), automatycznie umieszczona zostaje w czczonym panteonie.

Jedna z rozmówczyń przyznaje: Jak się ta historia zmienia. Na przykład to, że moi dziadkowie mówili na takich ludzi, którzy chodzili po domach i odczytywali wyroki, „bandyci”. Teraz słyszę, że mówi się „oddziały” albo „żołnierze wyklęci” (s. 272).

To ostatnie, ogólne pojęcie ma taką siłę przebudowywania pamięci, że za kilka, najpóźniej kilkanaście lat, wszelkie historie, wszelkie inne pamięci, jak z ta z Dębrzyny, znikną, zastąpione wielkim heroicznym eposem niezłomnej walki za ojczyznę.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s