
Ziemowit Szczerek, Wymyślone miasto Lwów, Czarne 2022:
Cokolwiek napisze Szczerek dobre jest, tak sobie zanotowałem mimochodem w autobusie. Nie chodzi zresztą tylko o reportaże (czy reportaże? – o tym poniżej), powieści kryminalne, chodzi nawet o dwulinijkowe wpisy na fejsie. Szczerek jest bezbłędny, celny, sięgający sedna.
Szczerek ma wyczucie Wschodu a wyczucie to jest coś innego niż wiedza (mędrca szkiełko i oko), ale równocześnie to jego wyczucie mówi o Wschodzie (szeroko rozumianym wschodzie, bo obejmuje ów Wschód i Polskę, i Cekanię) więcej niż wiedza całej armii analityków. Szczerek zauważa drobne zmiany i potrafi z nich odtworzyć całościowy obraz. Przy czym Szczerek nie ma w sobie poczucia misji (a to częste schorzenie osób zajmujących się Wschodem i sytuujących siebie samych na Zachodzie, to jest w Polsce), żadnego manifest destiny, żadnych resentymentów wobec miast, państw i kontynentów. Szczerek po prostu jest.
Taka jest właśnie książka o Lwowie, zapisywana nie z perspektywy historycznych procesów, ale remontów ulic, zmian klienteli w lokalach, opowiastek zasłyszanych (a może i wymyślonych) od przypadkowych ludzi. Lwów w niej – jak autor – po prostu jest. Jest jednym z miast:
Nadana dawno temu miastu forma wyglądała jak ruina starych cywilizacji, które zaginęły wieki temu i pozostawiły po sobie artefakty, z których późniejsi ludzie nie umieli korzystać. To samo zjawisko widziałem w tylu innych miejscach. W Polsce na ziemiach poniemieckich czy po prostu w pożydowskich miasteczkach, w Rumunii w posaskich i powęgierskich regionach, w Tunisie w dawnej francuskiej dzielnicy (s. 120).
A miasto – podpowiada tytuł – jest w gruncie rzeczy własnym wyobrażeniem. Lwów jest o tyle wyjątkowy, że zaprząta nie tylko osobistą, ale i zbiorową wyobraźnię całych narodów.
Tylko czy „Wymyślone miasto Lwów” rzeczywiście jest reportażem? Pisane bardziej w formie strumienia świadomości, wydaje się raczej subiektywną osobistą lwowską odyseją (ale taką, w której bierze udział raczej Leopold Bloom niż powracający Odys). Chociaż to nic nie szkodzi (bo jak zauważyłem w pierwszym zdaniu: dobre jest).