
Jacek Dehnel, Niewidzialne biblioteki, Wydawnictwo Literackie 2022:
Co czytasz? – sprawdza przed snem A. – O niewidzialnych bibliotekach -odpowiadam. – Nasza jest nazbyt widzialna – odwraca się plecami – zgaś już to światło.
Naśladując autorów (bo przecież Dehnel jest tylko tłumaczem niespotykanego zbioru) nazwałbym ją Hedera. Początkowo była uporządkowana i przejrzysta: stosunki międzynarodowe nie mieszały się z biblistyką a poezja z klasyką dziecięca. W miarę jak zbiór się powiększał, książki zaczynały tworzyć przedziwne konstelacje. Wygrzebany gdzieś w sklepie charytatywnym Sue Ryder poradnik seksualny z czasów następujących po lecie miłości, położył się na tomach Encyklopedii Katolickiej, dzieła, które zdezaktualizowało się i wymagało licznych suplementów nim udało się je do końca wydać (zresztą urywa się tutaj na literze P i nigdy się nie dowiemy, co było dalej, bo na pozostałe tomy nie ma już miejsca). Potem zaczęła wyrastać ze swoich półek. Stopniowo zajęła miejsce za kanapą, obsiadła fotele. Kiedy proponowałem nowy tymczasowy regał, A. protestowała, że nie chce tymczasowości. Hedera nic sobie z tego nie robiąc, dotarła do dolnych ram obrazu i spłynęła na dywan. Cały czas tymczasowa, cały czas nie ujęta w karby przez ogrodnika, który przyciąłby pnącza. Rozrasta się według czasu, według czyta-nie czyta, według objętości. Powoli zapominam, co mieści się na dnie. Któregoś dnia zatamuje drzwi i wedrze się do kuchni.
Tak bym napisał o Hederze, gdybym „Niewidzialne biblioteki” potraktował wyłącznie jako wykwintne ćwiczenie stylistyczne, literacką zabawę salonową. Ale przecież nie napiszę, bo nie jestem Jackiem Dehnelem.
Bardzo długo śledziłem „Niewidzialne biblioteki” na fejsbukowym profilu autora. Może nie udostępniałem tych wpisów, jak przywołana w posłowiu biblioteka w Nowym Warpnie, ale oczekiwałem nowych historii, kolejnych wariacji na temat biblioteki.
W całości jednak „Niewidzialne biblioteki” przytłaczają. Są jak ilustracje Eschera albo umieszczona powyżej rycina Desmazièresa, piętrzą się, nie pozwalają wyjść. Dzieło ogromnej erudycji i podobnie wielkiej egzaltacji.
Nie powinienem się dziwić. To hołd złożony Borgesowi, a o Borgesie, ja profan, który nic nie zrozumiał, zapisałem kiedyś: Czytam Borgesa i odkrywam, że u niego jest całkowicie na odwrót. Ogromne słowa, wyrafinowane alegorie, pięćdziesiąt stron przypisów do cytowanych dzieł – za nimi czyha ziemia jałowa.