
Widziałem najlepsze [prawicowe] umysły mego pokolenia (…) których wylano z uczelni za obłęd i obsceniczne ody
(Allen Ginsberg, „Skowyt”)
Kiedy pisałem parę tygodni temu o przygodach prawicowego umysłu na wojnie (por. dziennik 48/22) nie sądziłem, że paternalistyczna, neokolonialna narracja z mokrych snów prawicowych fantastów przedrze się do mainstreamu. Ukraina teraz właściwie nie ma innego wyjścia, jak porzucić wszelkie marzenia o Unii Europejskiej i rzucić się w czułe objęcia Rzeczpospolitej, która przy okazji też uwolni się z więzów europejskich i stanie się potęgą.
Dla prawicowego umysłu jest w fantazji o Unii Polsko-Ukraińskiej wyobrażanej na różne sposoby (mniejsza o technikalia, Polska stanie się potęgą!) właściwie wszystko: powrót Świętych Kresów, odbudowa Wielkiej Polski od morza do morza, odrzucenie antywartości ze zgniłego Zachodu, o czym podejrzanie zgodnie marzą pan Cyryl z Moskwy i pan Marek (wraz z koleżkami) z Krakowa.
Nieważne, że to wizja zupełnie uprzedmiotawiająca Ukrainę. Nieważne też, że właściwie staje się lustrzanym odbiciem wizji Moskwy. Marzenie o jednym państwie czy wspólnym sojuszu jest kolejną z polskich wariacji snu o wielkości – tak samo jak przedtem potęga Trójmorza, czy święte przymierze Polski i Węgier (uzbrojone w zbroję małego Zygmunta Augusta i w kodeks Korwina). Nic, że każda narracja osłabiająca Europę brzmi jak pisana na Kremlu: bliskość mentalna prawicowych umysłów na wschodnim i zachodnim Wschodzie może to usprawiedliwić.
Wypowiadają się najświetlejsze z nich:
Najpierw diagnoza. Rządowy badacz Rosji krytykuje Timothy Snydera za przypomnienie, że krajem, który po Rosji ma najbardziej oczywiste kolonialne tradycje wobec Ukrainy jest Polska. Oficjalna narracja to przecież opowieść o wspaniałomyślności Polaków i o cywilizowaniu dzikich pól. Rzeczpospolita Trojga Narodów wymazuje powstanie Chmielnickiego. Równocześnie badacz apeluje do polskich historyków (czytaj: funkcjonariuszy od historii) o przeciwdziałanie. Umysły o przenikliwości Żaryna z pewnością opowiedzą właściwą historię sfinansowaną na bilbordach w całym świecie.
Szef kluczowego ośrodka badawczego, produkującego narracje dla decydentów najpierw przeciwstawia słabą Unię Europejską Chinom (Z Chinami Rosja się liczy), a następnie cytuje gościa o nazwisku vel, który po naciskaniu na protrumpowy (czytaj: prorosyjski) kurs polskiej polityki zagranicznej powinien raz na zawsze zniknąć z przestrzeni publicznej: status kandydata do UE nie gwarantuje członkostwa, a otwiera szerokie pole do naciskania na Ukrainę. Ukraina w Unii jest w tej wizji – w gruncie rzeczy – zagrożeniem dla Polski, która przez ostatnie lata usiłuje podważyć sens Unii i zniechęcić do niej Polaków. Nieodpowiadający prawicowym umysłom zestaw europejskich wartości jest bardzo podobny do zestawu nieodpowiadającego tym, którzy wywołali wojnę.
Na tak przygotowanym przez „analityków” gruncie pojawia się prezydencki doradca, świeżutki profesor bez pozytywnych recenzji i mówi: Mamy szansę zbudować nową płaszczyznę integracji, wykorzystać to, czego się nauczyliśmy z integracji europejskiej dla integracji wschodnioeuropejskiej, bez tamtych błędów, i n n y m i ś c i e ż k a m i, uwzględniającą naszą regionalną specyfikę [podkreślenie – Dz. U.] Czym są owe inne ścieżki? Chodzi o demokrację nieliberalną? podporządkowanie systemu sądownictwa partii? praktyki autorytarne? wspieranie nacjonalizmów i megalomanię? obronę „tradycyjnych wartości”? W istocie pan doradca proponuje przecież Ukrainie wizję, która jest pomniejszonym (i odwróconym geograficznie) marzeniem Kremla, pozostawiającą ją na Wschodzie, poza nieosiągalnym limesem. Czyżby Timothy Snyder coś przeczuwał?
W kolejne dni fantazja się tylko rozwija. Już nie tylko Ukraina powinna dołączyć do felix Polonia, sugerują kolejni funkcjonariusze: Słowacja wyszłaby lepiej, gdyby przyjęła złotówkę, a nie euro. Mitomania i kłamstwa – jak wiemy – w prawicowych umysłach powodują takie wytryski endorfin, że wizje zaczynają żyć własnym życiem.
Ukraina tymczasem zadaje prawicowym umysłom bolesny cios: prezydent Zelenski ratyfikuje Konwencję Stambulską, jeden z najbardziej oburzających wybryków zgniłego Zachodu. Nie zdołała Matka Polska skrzydły swoimi uchronić, na inną ścieżkę sprowadzić.