
Małgorzata Żarów, Zaklinanie węży w gorące wieczory, wyd. Czarne 2022:
Nikt mi nie uwierzy, że kupiłem tę książkę – z dopiskiem tylko dla dorosłych – do działu (bo moja biblioteczka posiada niewidoczne gołym okiem działy) varsaviana z powodu opisu wędrówki głównej bohaterki (było na blurpie) Domaniewską do metra Wilanowska, tudzież charakterystyki kościoła na rogu, który widać obecnie z okna M. Nikt mi nie uwierzy, ja sobie też nie.
Nie mogę się nawet zdecydować, co o niej sądzę. Myślę tylko, że jest w środku pomarańczowa jak niebo zasnute toksycznym dymem – nawet to sobie wyobrażam, gdy Violet zatrzymuje się koło Hali Mirowskiej a cała Żelazna Brama od pierwszego, może drugiego piętra spowita jest upiornym oranżem. Krajobraz zrobił się jak z Beksińskiego. Taka w gruncie rzeczy powinna być ilustracja, ale sam fejsbuk podsuwa mi dziś powyższy obraz i on też się zgadza: przede wszystkim jest tylko dla dorosłych.
„Zaklinanie węży w gorące wieczory” to nie jest czytelnicza nirwana, nie ma tu uniesień, oprócz tych opisanych całkiem ładnym językiem (bardziej funkcjonalnym, niż wulgarnym czy romantycznym – nigdy nie sądziłem jak bardzo neutralne może być słowo na ch). Trochę się zawiodłem, że odyseja po dystopijnej stolicy kończy się tak szybko i że w gruncie rzeczy Warszawy jest nieco za mało, choć jej opisywanie idzie autorce znakomicie.
Ale spada samolot i to mi się bardzo podoba. W każdym, również naszym codziennym, koszmarze o Polsce katastrofa lotnicza powinna być gwoździem programu.