dziennik 56/22

Francis Bacon, Studium na podstawie portretu papieża Innocentego X Velázqueza, 1953, Des Moines Art Center, Des Moines

Opłakiwałem właśnie schodzącą do podziemi Nastkę (Eleven), kiedy A. zatrzymała się przy oknie i powiedziała: słychać „Barkę”. Była odpowiednia pora – dwudziesta pierwsza trzydzieści siedem. Na balkonie naprzeciw trwała właśnie czerwcowa impreza: oni, co roku na tym balkonie, tylko z uczniów podstawówki, stali się licealistami, a potem studentami a ja co roku myślę o wytrzymałości balkonów i czy się nie urwie i nie spadnie na taras na parterze, gdzie czasem leżakują parterowi mieszkańcy. O dwudziestej pierwszej trzydzieści siedem, ta impreza to był już statek, balkon, mocno pijany. I oni chórem tę „Barkę”.

Był w tym śpiewie sarkazm: doprowadziła do niego bezkarna wszechwładza, państwowo-katolicki kult, pompowany do umysłów (łupieżca umysłów?) od początku szkoły. Potwórz, kto był największym synem polskiej ziemi. Trochę się jeszcze funkcjonariusze od edukacji, i od moralności, i od historii potrudzą, aż raz na zawsze pęknie Polak-katolik-balonik.

Wtedy sobie pomyślałem, że dla mnie, po tych latach, to, co mówi kościół stało się doskonale obojętne: czy jakiś pan biskup potępi czy pochwali. Instytucja systemowo niemoralna nie ma żadnego prawa majstrować przy cudzych sumieniach.

Rano w poniedziałek reportaż o domu pomocy społecznej w Jordanowie. Zostawiono wam debilów – wołał papież od „Barki” także do prezentek, toteż siostry urządziły gabinety tortur. Jedna z bohaterek reportażu ma na imię Nastka. Nie mogę się oprzeć skojarzeniom z serialem.

Dodaj komentarz