dworzec zachodni. dwunasty dzień wojny. nie jestem żadną kasandrą, wiem, że widzę katastrofę, o której oficjalnie się nie mówi. polska krajem bez obozów dla uchodźców, bo nikt ich nie zaplanował i nie zbudował. są mieszkania, których szukają dobrzy ludzie, są szkoły, hale sportowe, są ci, którzy się nie wahają i nie dywagują. nie #polandfirsttohelp, ale #polesfirsttohelp. wolontariuszki ze strajku kobiet noszą między ludźmi zupę. nie ma żadnej informacji, chłopak od wojewody nic nie wie, kobieta – łatwo się denerwuje. policjanci kierują ruchem i zastanawiają się, gdzie leży tallin. zatrzymują się kolejne pełne autobusy: tarnopol, chersoń, iwano-frankowsk, kijów.
na przystanku siedzi matka w różowym kombinezonie i płacze do telefonu. dwójka jej dzieci kręci się koło bagaży. jakaś dziewczynka ciągnie żółtą walizkę tak dużą jak ona sama. zmarznięta kobieta zmarzniętemu chłopcu rozciera ręce. dzieci przytulają maskotki z kartonowych pudeł. dziewczyna z tęczowym pinem ściska skrzypce. rodzina z kotem w transporterze gdzieś biegnie. samojed ma smutne oczy.
jedyną siłę, jaką mamy jest siła bezsilnych.
1 Comment