księgarnia 1/22

Gertrude Abercrombie, Łupinka, 1951, źródło: artnet.com

Robin Dunbar, Przyjaciele. O prawdziwej mocy naszych najważniejszych relacji, tłum. Tadeusz Chawziuk, Copernicus Center Press, 2021:

„Przyjaciół” czytałem strasznie długo. Zawsze tak jest, jak czytam i zastanawiam się jak żyć. Analizuję siebie, nas, co nas łączy, co nas nie łączy. Właściwie to okazuje się, że może być na odwrót – relacjonuję A. swoje czytelnicze odkrycia. Na przykład:

[Reguły stabilnej relacji według Argyle i Henderson (s. 342)]

  1. stawanie w obronie przyjaciela w jego nieobecności;
  2. dzielenie się ważnymi wiadomościami;
  3. zapewnianie wsparcia emocjonalnego w razie potrzeby;
  4. wzajemne zaufanie;
  5. przychodzenie z pomocą, gdy jest to niezbędne;
  6. dbanie o dobre samopoczucie drugiej osoby.

Od dawna pasjonuje mnie sposób, w jaki Dunbar pisze: jego książki wydają się być niewyczerpanymi zbiorami anegdot do dzielenia się właśnie z przyjaciółmi (którzy jeszcze są, którzy chcą nas słuchać, a gdzież się podziali ci, co zniknęli). Oczywiście waham się, czy autor niezbyt uogólnia, czy jego teorie nie są w gruncie rzeczy fajerwerkami, które pięknie rozbłyskują a potem z sykiem gasną przy weryfikacji. Ale w sumie niewiele mnie to obchodzi: Dunbara czyta się z przyjemnością bez względu na to, czy akurat natrafiam na fragment o wzajemnym pielęgnowaniu (tempo głaskania jest bardzo ważne!) czy o Baskach.

Przy tym Dunbar ze swoim ewolucyjnym zacięciem staje na przekór obowiązującym w dzisiejszej humanistyce dogmatom, takim jak chociażby twierdzenie o wyłącznie kulturowym wymiarze różnicy między płciami. O istniejących różnicach biologicznych opowiada tak jak lubię, to znaczy odwołując się do naszej wspólnej naczelnej (wspólnej z naczelnymi) tożsamości. W ogóle „Przyjaciele” uświadamiają jak bardzo może się mylić humanistyka, jeśli pozbawi się jej twardej naukowej podstawy związanej z biologią, neurobiologią czy genetyką.

Przeszkadzają mi w polskim tłumaczeniu właściwie dwa słowa. W przypadku przyjaciela [w oryginale friend] problem wydaje się nierozwiązywalny (por. Anna Wierzbicka, Słowa klucze). Choć przekład słownikowy jest właśnie taki, doskonale odczuwamy, że zakresy znaczeń angielskiego pojęcia i jego polskiego odpowiednika są zupełnie odmienne. Kiedy w pierwszych rozdziałach Dunbar mówi o przyjaciołach, coś nam nie gra, choć nawet nie wiemy jakiego można byłoby użyć dla nich synonimu. Podświadomie rozumiemy, że to co dotyczy przyjaciół nie da się odnieść do wszystkich friends. Na wykresie ze s. 82 pokazującym okręgi przyjaźni, tylko warstwy najlepszych i bliskich „przyjaciół” (czyli piętnaście osób) uznałbym za przyjaciół. Choć wiem, że friendów można mieć i stu pięćdziesięciu.

Drugim kłopotliwym sformułowaniem, które budzi opór jest pasożyt społeczny. Rzeczywiście social parasites występują w kontekście ewolucyjnym czy zoologicznym (np. tutaj), jednak po polsku to zestawienie w żaden sposób nie da się odczytać jako neutralnie naukowe. Za bardzo obrosło totalitarną propagandą, za często pojawia się w kontekście nienawiści i ksenofobii. Jest jak fałszywa nuta w kojącej dunbarowej melodii.

1 Comment

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s