
(...) i nagle zobaczył, iż trzcinka Edrisiego dobiegła miast granicznych, Magdeburga na przykład – i przeszła na marmur obrzeżenia: Polski na mapie nie było.
Jak był klęczał, tak usiadł następnie na piętach i spojrzał zdziwiony na Rogera: jakże to mogło być, aby Polski nie było?
– Tam, tam – pokazał za obręb srebrnej mapy Rogerowi – tam jest Wrocław, Kraków, Poznań, Sandomierz, Płocko… – Edrisi nasłuchiwał z ciekawością tych nazw, ale król machnął ręką,
(Jarosław Iwaszkiewicz, Czerwone tarcze, s. 151)
1.
Iwaszkiewiczowi w tej dramatycznej scenie rozgrywającej się w palermitańskim pałacu, pomiędzy księciem Henrykiem Sandomierskim a królem Rogerem i jego nadwornym kartografem, udaje się uchwycić fakt, do którego nie chcemy się przyznać. Nie znajdujemy się w centrum świata. W ostatnim trzydziestoleciu udało nam się na mapie znaleźć, ale bardzo szybko chcieliśmy wracać na obrzeża; podkopując swoje sojusze, niszcząc wiarygodność, opowiadając bajdy o swojej wyjątkowości i wielkości. Dla obserwatora z boku, ostatnie sześć lat to konsekwentny powrót Polski na margines mapy świata.
(Przeglądam spis ostatnich wizyt głowy państwa: Cypr, Mołdawia, Czarnogóra, Macedonia Północna – państwa spoza mapy odwiedzają się nawzajem).
2.
Gabinetowi podżegacze i propagandyści Telewizji Tysiąca Wzgórz ogłaszają mobilizację. Murem za mundurem, nasze bombowce już lecą na Berlin (te same kalki powtarzają się w naszej historii bez ustanku), cała Polska przeciwko tym kilku tysiącom migrantów, którzy marzą o lepszym życiu.
Potem okazuje się, że wojsko nie ma ciepłych majtek i ogłasza się narodową zbiórkę na ciepłe majtki. Wyślij kartkę do żołnierza, on cię obroni przed krwiożerczym muzułmaninem. Dołącz ciepłe majtki i puszkę groszku.
Największym nieszczęściem dla władzy byłoby rozwiązanie kryzysu na granicy. Dlatego tak rzuca się ze złością na słowa o rozmowach Merkel i Putina. Wojna musi trwać, nic jak wojna nie jednoczy społeczeństwa, nie skupia wokół partii. Wojna jest przedłużeniem polityki – mówił stary Clausewitz, ale tutaj zrozumieliśmy go opacznie. Nie chodzi o strategię: kiedy polityk nie radzi sobie z niczym (inflacja, zaraza), ogłasza wojnę.
3.
Gaz nie zrobił na nich [migrantach] żadnego wrażenia.
Można jeszcze rozważyć polewanie ich wrzątkiem.
Jak wyglądałaby Polska, gdyby przez ostatnie lata zamieszkało w niej 1,5 mln Irakijczyków.
– powiadają dobrzy Polacy-katolicy, tacy, co siedzą w pierwszych ławkach i powtarzają, że tylko pod krzyżem. Tymczasem w piątek w Białymstoku pochowają Jezusa, który umarł w pogranicznych lasach.
Wojna – to znaczy obrona granicy przed zmęczonymi ludźmi – robi z nas zwierzęta. Pobici dziennikarze, zniszczone samochody lekarzy. Dzieci wywożone do lasu. Kobiety, które nie urodzą. Obojętność. Słusznie Marian Turski mówi, że mamy do czynienia z katastrofa moralną.
Jakby Łukaszenko przystawił nam do granicy ogromne lustro.
4.
Upadek moralny dołącza do upadku gospodarczego, politycznego i demograficznego. Opowiadamy o wielkiej Polsce, ale coraz bardziej świadomi jesteśmy, że znaleźliśmy się za obrębem srebrnej mapy.
1 Comment