Kroniki zarazy jesiennej drugiego roku (3)

Will Barnett, Kobieta nad morzem, 1973, National Gallery of Art, Waszyngton DC, źródło: twitter.com

1.

Wojna jest, choć jej nie ma.
Zarazy nie ma, choć jest.

Ten tydzień opowiadają dwa zdjęcia z twittera. Na pierwszym widać wózki z czarnymi workami, czekające w kolejce do przepełnionej szpitalnej chłodni. Wyobrażenie śmierci w zarazie przeobraziło się od przerażających zdjęć ciężarówek z Bergamo. Te pierwsze fotografie wstrząsały i uzasadniały nam nasze zamknięcie w mieszkaniach. Oczywiście już wtedy pojawiali się sceptycy twierdzący, że to jedynie spektakl. Wyśmiewali relacje z miasta, na które niespodziewanie spadła śmierć.

Po dwóch latach jej obraz stał się oswojony. Nauczyliśmy się żyć ze zbiorowymi mogiłami, nie zauważamy ich dopóty nie pojawiają się zbyt blisko. Doceniamy ich estetyczną wagę, patrząc na płonące stosy w Delhi albo – things organized neatly – rzędy dołów w świeżej ziemi oglądanych z drona.

Obrazki ze szpitali, tak jak ten z wózkami, krążą teraz gdzieś po obrzeżach mediów, nie przedostając się na żadne nagłówki. Chory – podobnie jak bywa z innymi chorobami, na które cierpimy – pozostaje wykluczony z naszej zbiorowej świadomości, zamknięty w szpitalu, z dala od naszego wzroku. Podlega izolacji od naszego zwyczajnego życia. Bo życie wróciło na rzekomo normalne tory. Nie ma chorych, nie ma umarłych, nie ma zarazy. Władza nie chce, żebyś o niej pamiętał.

Drugie zdjęcie z tego tygodnia jest fotografią z wojny, która nie miała miejsca. Przedstawia patriotyczne rysunki dzieci wysyłane żołnierzom, pełne patetycznych zdań, bieli i czerwieni. Jacyś nauczyciele jakimś dzieciom opowiadają o zagrożeniu przez inne dzieci o ciemnych loczkach. Władza odwraca uwagę. Okrzyki wojenne zagłuszają wszystko inne.

Każdy zgon boli – mówi naczelny cynik kraju, ten, dla którego tysiące śmierci są jedynie powodem do obaw o wyborcze słupki. Temat wojny dodaje sił. Jest dużo piękniejszy do opowiedzenia od szpitalnej śmierci.

2.

Paradoks oswojenia z wielkimi liczbami, wymazania ich. Kolejne dni, kolejne komunikaty o czterystu zgonach. Zupełnie niedostrzegalne w nawale innych wiadomości. Zaraza trwa. Świadomość zarazy – nie.

Skupić się na pojedynczych wypadkach, sugeruje premier, aby nie dostrzec skali. Aby nie dostrzec ogromu katastrofy, której cynicy są współsprawcami. Opowiadać o wojnie, głosić wojnę, pozbawić zarazy znaczenia.

3.

Zaczęli jeździć w maseczkach – obserwuje w metrze A. Jeździmy do pracy, bo musimy. Władza boi się ograniczeń, boi się, że klęska, którą poniosła w pandemii, zacznie być dostrzegana. Nie będzie ograniczeń: jeździmy w przepełnionych autobusach, licząc na szczęście, chodzimy do pracy, wiedząc, że panoszy się wokół.

Wszyscy jesteśmy ofiarami bezczelnego cynizmu. Pozostaje jedynie wysyłać laurki na wojnę.

4.

A może jesteśmy już tak oswojeni, że umieramy z nudów? Próbuję sobie tłumaczyć szaleństwo całkiem normalnych ludzi, którzy bardziej niż choroby obawiają się szczepionki na nią. Im dłużej zaraza nie odpuszcza, tym więcej tłumaczą im baśnie, plotki, fantazje, a nie racjonalny umysł.

Ja wolę zachorować – pisze ktoś a mi przypomina się zdjęcie wózków czekających do przepełnionej chłodni. Być może zaraza – w znaczeniu społecznym – przestała być odbierana jako zagrożenie; normalizacja zarazy prowadzi do przeniesienia jej do porządku wyłącznie medycznego, a ten nie interesuje przeciętnych ludzi. Nieważne, że umierają tysiące, skoro są niewidoczni.

(Na początku zarazy sprawdzaliśmy na specjalnej stronie kolejne przypadki, organizowaliśmy wyścigi państw i przewidywaliśmy scenariusze. Teraz jest to zajęcie wyłącznie hobbystów).

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s