18. Millenium Doc Against Gravity (odc. 2)

Bjoern Andrésen i Luchino Visconti na planie „Śmierci w Wenecji”, kadr z filmu „Najpiękniejszy chłopiec na świecie”, reż. Kristian Petri Lindstroem, 2021

Najpiękniejszy chłopiec na świecie

Moda na rozliczanie, a następnie wygumkowywanie (cancel) postaci ze świata kultury przybiera czasem formy doprowadzone do absurdu. Takim filmem rozliczeniowym jest „Najpiękniejszy chłopiec na świecie”. Jest po sześćdziesiątce, w depresji, żyje w mieszkaniu, które zamienił w norę z pluskwami, i o całe zło świata oskarża Luchino Viscontiego (arystokratę, komunistę, homoseksualistę – dodaje z offu narrator. Jakże podobny do Jarosława – wzrusza się widz), który rzekomo zmarnował mu życie. Wątpliwości pojawiają się szybko. Zaginięcie matki, pchająca Bjoerna do kariery babka, wyobcowanie, alkohol. Visconti zaczyna wydawać się dobrą wymówką dla usprawiedliwienia samego siebie. Wykorzystał dziecko – powtarza znowu głos, mając na myśli piętnastolatka, którego reżyser nie pozwolił nikomu dotknąć.

Tylko to zdanie zostanie zapamiętane a Visconti trafi na wciąż rosnącą listę postaci, o których w towarzystwie nie należy wspominać. Andrésen wprawdzie nic nie zyska, ale swoją wersję będzie mógł teraz prezentować jako oficjalną w opiece społecznej.

Prywatny Wszechświat

Zmieniają się sekretarze partii, którzy wygłaszają noworoczne orędzia. Potem pojawia się Havel, a potem dwóch smętnych panów, żeby ogłosić koniec Czechosłowacji. Jeden Karel Gott trwalszy jest niż wszystko: zawsze śpiewa, choć upadają systemy i państwa.

Kamera 8 mm: czarno-białe dzieci skaczą do czarno-białego basenu na czarno-białych peryferiach podobnych do Czechowa w Lu. (wszystkie czarno-białe osiedla z panelaków są do siebie podobne, gdy wgryzają się w czarno-białe wioski).

Pan Kettner prowadzi dziennik. Czasem wypożycza kamerę i nagrywa, częściej po prostu zapisuje. Trzydzieści siedem dzienników, jedna żona, trójka dzieci, trzy mieszkania, dwa miasta: coś się udało, coś się nie udało. Tak wygląda życie. Mało spektakularne.

„Prywatny Wszechświat” to spełnienie marzeń wszystkich pokątnych twórców memuarów, rodzinnych kronik i równych rządków pudełeczek ze slajdami. Wniebowstąpienie bez obawy o targ staroci i wyprzedaż rzeczy po umarłych.

Zaginione Urzecze

Pod względem filmowym, „Zaginione Urzecze” jest dokumentem, spośród festiwalowych, najsłabszym. Bardziej nadaje się do telewizji edukacyjnej niż do kina. W tym przypadku liczy się za to historia całkiem prywatna: nasze odkrycie Wisły tamtego roku zarazy, gdy spoglądaliśmy z zachwytem na łachy, które udawały nam atlantyckie plaże. Nie było niczego innego.

Nie ma. O tym jest film. O nieobecności Olędrów, którzy mieszkali na Urzeczu (którego też nie było, a dopiero od niedawna znowu jest) i czekali na powolne wznoszenie się wody, która w zwolnionym tempie (raz do roku?) naśladowała Morze Północne (może nawet tamto Wattowe?) Byli mennonitami, luteranami i baptystami, mełli kawę, którą popijali z rana, wymyślając rzeczy, o których nie śniło się Polakom. Nie napisał o nich tutaj żaden Huelle.

Dopytuję E., która dojeżdża z Urzecza o olęderskie potrawy, o których opowiadają w filmie. Zna śliwiankę, opowiada, że nigdy jej nie spróbowała, bo pachnie wymiotami.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s