Antonio Talia, Droga krajowa numer 106

La Castella, miejscowość przy drodze krajowej nr 106, marzec 2018

1.

Kiedy w marcu 2018 roku jechaliśmy droga krajową nr 106 najczęściej myśleliśmy o starożytnej Grecji. Zjeżdżaliśmy z ośnieżonych gór, gdzie dopiero co skończył się sezon na łańcuchy i trafialiśmy do kalabryjskich miasteczek na wybrzeżu jońskim, opustoszałych przed latem – a może właściwie tam nigdy nie było zbyt wielu turystów?

Teraz jesteście pod naszą opieką – powiedział dobrotliwy właściciel hotelu w Le Castelli, który bardzo lubił dzieci. Gdy później czytałem listę ‚ndrin, znalazłem tam też jego nazwisko.

Przejechaliśmy więc szosą do Reggio w kierunku przeciwnym do tego, w którym podąża Antonio Talia. Podziwialiśmy morze i oczekiwaliśmy Sycylii za oknem. A w Reggio byliśmy strasznie głodni i strasznie zmęczeni. Akurat nazajutrz był ósmy marca i wszędzie pełno kwitnącej mimozy.

2.

Antonio Talia jedzie drogą krajową nr 106 nie tylko w innym kierunku niż my, ale też inaczej. Nie zwraca uwagi na starożytne ruiny, które tak nas pociągały, za to skupia się na architekturze współczesnych miejscowości. Bo potrafi w niej dostrzec to, czego zwykły turysta nie widzi: topografię kryminalną. Każde mijane miasteczko jest opowieścią rodem z kalabryjskiego pitawalu. Jakby nad drogą, obok drogi czy ponad drogą nr 106 rozwijała się, niewidoczna na pierwszy rzut oka, sieć rodzinnych powiązań, finansowych zależności i zobowiązań jednych wobec drugich.

Talia opowiada z pasją: z drogi krajowej nr 106 nie tylko skręcamy w stronę masywu górskiego, aby odnaleźć błogosławiącą rodzinnym interesom Matkę Boską z Gór (odpust 2 września), ale dużo dalej – trafiamy do Duisburga, Montrealu albo Bratysławy.

Niewidzialna sieć wyrasta z Półwyspu, ale oplata już prawie wszystkie kontynenty.

3.

Ta metafora z Camusa.

Może zamiast słowa sieć nazwać to – jak czyni Talia – chorobą. W czasach zarazy rozumiemy, co oznacza pandemia. Ogniska pojawiają się w miasteczku i błyskawicznie atakują kolejne. Szybkość komunikacji sprawia, że zaraza może pojawić się w każdym miejscu znienacka. Atakuje urzędy, posterunki, kościoły.

Zaraz zaczynam myśleć o innym wirusie, który pustoszy mój własny kraj. Początkowo bagatelizowaliśmy zagrożenie, ale on siódmy rok nie odpuszcza. Najpierw bezobjawowo. Teraz nawet bardziej zjadliwy niż ten kalabryjski, chociaż mniej śmiertelny – uderza w główne organy, czyniąc je niezdolnymi do dalszej obrony (*).

4.

To tutaj przywołują wota Persefonę – zapisałem wtedy w marcu 2018 r. W „Drodze krajowej nr 106” też jest przywoływana. Jedyne ciemne bóstwo z Kalabrii: jakby los jej mieszkańców zapisany był w mitach.

(tłum. Mateusz Salwa)

Przypisy:

(*) Z ostatniej chwili: ‚ndrina Z opanowała pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości, przeciw temu ostro wystąpiła rodzina B., obecna kiedyś na rynku nieruchomości.

Dodaj komentarz