
(Fragment ostatni)
Ten zbiorek listów dzieje się późno, późno w Jarosławową starość. Najdziwniejsze jest w nim to, że wydaje się wprost niemożliwy. Ktoś nieznajomy pisze do pisarza list.
Może zaczynać się tak: Szanowny Panie! Uwielbiam Pana (to akurat Miłosz), tak: Wybaczy Pan, że niepokoję go tym listem (Hertz) albo tak: Uwielbiam Pana (Józio Rajnfeld). Może również w ten sposób: Czcigodny Mistrzu (Lisowski)
Ale Pani Krystyna z Rawy Mazowieckiej ujmuje to najpiękniej: Jakby jakiś człowieczek ośmielił się zastąpić drogę Panu Bogu (marzec 1976). I Jarosław odpowiada. Nie ma w tej korespondencji, w przeciwieństwie do tych powyżej, żadnego erotycznego impulsu, żadnych oczekiwań, żalów, pretensji, przeoczonych imienin, spóźnionych pocałunków. To właśnie jest niesamowite: On pisze listy do zwykłej czytelniczki. Bezinteresownie. Bez hołubienia i schlebiania. Zaznaczam (ale broń Boże nie w książce) jeden fragment:
Małżeństwo nigdy nie jest zabawą, zawsze jest ciężkim obowiązkiem. Czasami b a r d z o ciężkim obowiązkiem (…) Samotność jest bardzo trudną rzeczą (18 maja 1979).
Jeszcze pół roku będą razem. Już nie Dionizos a Orfeusz, który trzy miesiące później wstąpi do piekieł za swoją Hanią.
(Jarosław Iwaszkiewicz, Krystyna Pytel-Irzykowska, Korespondencja, opr. Beata Izdebska-Zybała, „Twórczość” 2/2020)