Amanda Lee Koe, Ministerstwo moralnej paniki

Egon Schiele, Dziewczyna (fragm.), 1918, źródło: W&K – Wienerroither & Kohlbacher, Wiedeń. Do tej prozy, choć singapurska, pasuje Schiele.

Co czytasz? – Singapurskie opowiadania miłosne.

Wszystko się ładnie łączy. Autorka jednej z ostatnich książek bardzo lubiła zwrot panika moralna. – Jaki piękny tytuł – mówi J. – Tak – odpisuję – szczególnie pierwsze słowo.

Dlaczego ważny jest Schiele? Obrazy o wiek starsze i zupełnie nieazjatyckie, jakim cudem pasują do etiud jak z Festiwalu Pięciu Smaków? Wszystko się ładnie łączy, powtarzam. Chodzi o miłość: poskręcaną, drżącą jak kończyny wiedeńczyków i nagą (co nie oznacza jedynie pozbawioną ubrania; zresztą chcąc ocalić notatki sam cenzuruję rysunek powyżej). Czytam Koe i podskórnie wiem, że jej proza jest odpowiednikiem rysunków Schielego. Może nie odnajdujesz siebie w bohaterach „Ministerstwa moralnej paniki”, ale doskonale rozumiesz ich stan (tak jak wiesz, o co chodzi Schielemu).

Moim ulubionym – choć bardzo trudno wybrać – opowiadaniem jest „Pralniomat”: historia miejskiej samotności, którą śledzi ów antropolog drapieżca. W jego kieszeni ciężkie jak przycisk do papieru czerwone nylonowe majtki (s. 179) – w tym fragmencie bielizny chowa się cała jego – mimo, że stara się przeczyć – pustka.

Ty musisz być środkiem własnego Wszechświata – uczy inne opowiadanie. Jaki piękny morał, myślę sobie, ale już na niego za późno.

(tłum. Mikołaj Denderski)

1 Comment

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s