
Co czytasz? – Singapurskie opowiadania miłosne.
Wszystko się ładnie łączy. Autorka jednej z ostatnich książek bardzo lubiła zwrot panika moralna. – Jaki piękny tytuł – mówi J. – Tak – odpisuję – szczególnie pierwsze słowo.
Dlaczego ważny jest Schiele? Obrazy o wiek starsze i zupełnie nieazjatyckie, jakim cudem pasują do etiud jak z Festiwalu Pięciu Smaków? Wszystko się ładnie łączy, powtarzam. Chodzi o miłość: poskręcaną, drżącą jak kończyny wiedeńczyków i nagą (co nie oznacza jedynie pozbawioną ubrania; zresztą chcąc ocalić notatki sam cenzuruję rysunek powyżej). Czytam Koe i podskórnie wiem, że jej proza jest odpowiednikiem rysunków Schielego. Może nie odnajdujesz siebie w bohaterach „Ministerstwa moralnej paniki”, ale doskonale rozumiesz ich stan (tak jak wiesz, o co chodzi Schielemu).
Moim ulubionym – choć bardzo trudno wybrać – opowiadaniem jest „Pralniomat”: historia miejskiej samotności, którą śledzi ów antropolog drapieżca. W jego kieszeni ciężkie jak przycisk do papieru czerwone nylonowe majtki (s. 179) – w tym fragmencie bielizny chowa się cała jego – mimo, że stara się przeczyć – pustka.
Ty musisz być środkiem własnego Wszechświata – uczy inne opowiadanie. Jaki piękny morał, myślę sobie, ale już na niego za późno.
(tłum. Mikołaj Denderski)
1 Comment