
Środa (wieczorem)
Za wszelką cenę ratował siódmy tydzień, żeby – broń Boże – nie stał się gorszy od szóstego. Masło z mazurka się rozmazało, ale zjedli udając, że nic takiego. Wieczorem „Pulp Fiction” po raz któryś. Jutro pójdzie do McDonalda.
Czwartek 49
Sen: nie może złożyć leżaka na dworcu w Katowicach. Gubi mu się piesek, mały czarny wredny. W R. prowadzi akcję usuwania z ulic drewnianych słupów elektrycznych. Ile kabli, ile powyginanych transformatorów.
Spaliło na panewce. Korek do makdrajwa zakręcał za etyliną. A przecież nie będę wzywał Hindusa na motorze, żeby zjeść hamburgera.
Pooznaczałem dni w kronikach, bo mylą się już daty, ile tu siedzimy. A tak pierwszego maja trafi mi się pięćdziesiątnica.
Rząd uważa, że dzieci mogą bawić się w przedszkolu zachowując między sobą dwumetrowy dystans. Decyzja ta świadczy o tym, że rząd nigdy nie widział dziecka, a niestety wziął się za całe państwo.
Wśród rozrywek, które jeszcze mnie bawią jest rysowanie map dla Dziecka. Po pierwsze, bo porządkowanie linii autobusowych i tramwajowych w miastach podpisywanych przez Dziecko Oia albo Li działa uspokajająco, dopóki Dziecko nie obrazi się, że linia 101 skręca nad morze a nie do domu. Po drugie, powtarzam w ten sposób własne zabawy z dzieciństwa. Wreszcie: mapa pozwala myśleć, że geografia daje większe możliwości niż to miejsce tutaj, na które jesteśmy chwilowo, mam nadzieję, skazani.
Źle mi. Bezludnie. Broniłem się, ale mnie dopadł, ten siódmy tydzień.