Dziennik mediolański (3)

(pisane po tygodniu)

O podróżowaniu (II)

Początek jednego z najgorszych tygodni (jeszcze tego nie wiemy, ale początek każe się domyślać). Jest dokładnie tak samo jak kilka lat wcześniej (też tego nie wiemy: obejrzymy na zdjęciach). Eustorgiusz zamknięty karawanem, zwiedzamy Wawrzyńca:  robimy takie samo zdjęcie młodzieńca z grillem. Sam dla siebie podróżujesz – nie przybliża mnie to do odpowiedzi po co.

82478132_204996780629945_6061851326143266816_n
Sandro Botticelli, Opłakiwanie Chrystusa (fragm.), ok. 1495

U Poldich Pezzolich

Strażnicy drżą na widok Dziecka pośród porcelany i renesansowych płócien. Jest tu tyle rzeczy, że nie powstydziłby się pokój w moim dawnym domu, tym, który opuściłem dwadzieścia lat temu. Spośród przedmiotów, o które drżą, naprawdę piękny jest tylko jeden. Zawsze w życiu piękno jest pojedyncze. Fragment właściwie. Ewangelia według Sandro Botticellego. Ręce, które mówią wszystko.

Przed Filippo de Pisisem

Martwe natury mają w sobie morze. Biorąc pod uwagę, gdzie się urodził (Ferrara), musiało to być wybrzeże Delty. Te muszle, ten ciemny piasek. Ta tęsknota za czymś większym, czego nie ma.

Państwo są rodziną artystów?  – pyta pani z sali okresu paryskiego, i próbuje po rosyjsku zagadać do Dziecka, które w muzeum czuje się – o zgrozo – jak w domu. Nawet pani nie wie jak bardzo się myli.

Nagroda. W 1948 roku De Pisis (na zdjęciach zmanierowany, poczciwy grubasek) ma otrzymać główną nagrodę na biennale w Wenecji. Nagły telegram z Rzymu z zakazem. Nie wypada, jest homoseksualistą.

Felice Casorati, Kwiecień (Toaleta, Wiosna), 1929-1930, Museo del 900

Novecento

Z Novecento mam podobnie jak z niemieckimi ekspresjonistami. Ich odkrycie było objawieniem nagłym, wybuchem gorąca, dwa lata temu w trydenckim muzeum. Jak wcześniej szeptałem Mueller, tak wtedy wyszeptałem Casorati.

Mimo, że ekspresjoniści kojarzyli się raczej z burzeniem wilhelmińskiej akademii, w latach dwudziestych czy trzydziestych stali się poniekąd klasykami. Stąd marzenie Noldego, aby razem z nowym ustrojem, tworzyć – podobnie jak dawniej Dürer lub Grünewald – prawdziwie niemiecka sztukę. Niestety (dla nas zapewne na szczęście) bardzo szybko okazali się sztuką zdegenerowaną.

Artyści z Novecento mieli więcej szczęścia (nieszczęścia?) do faszystowskich rządów, które potrafiły docenić ich figuratywność. Stali się poplecznikami władzy, trafiając do najlepszych galerii i na salony. Nic nie mogę poradzić, że w tym względzie mój gust jest taki sam jak Duce.

Bo jest coś najczulszego w tym wiosennym obrazie, coś, czego nawet nie umiem opowiedzieć. (Rozczesywanie włosów córki, dotykanie włosami ukrzyżowanych stóp).

Kobiety w czerni

Kolejny tydzień wykwintności w Mediolanie. Pięć kobiet w czerni czeka na parterze. Jupitery na ich twarzach i sztuczny uśmiech. Krętymi schodami, błyszczący seledyn, żeby ujrzeć Duomo – następnego poranka dowiem się o tym – wchodziła Alicja Pagani (niech się schowa Scarlett).

O podróżowaniu (III)

Życie innych. Chodzi, że nie własne. Po to wyjeżdżasz. Po to piszesz. Poczuć odrobinę cudzego szczęścia, cudzego nieszczęścia. Pokazać to na Instagramie. Instagram to jest takie ogromne Ratunku!

Mężczyźni w czerni

Ten dom jest wielkim teatrem. Właściwie wielką garderobą, gdzie ubrania zastygły bez ruchu. Suknie z lat, kiedy się rodziliśmy, kiedy się żeniliśmy, kiedy podróżowaliśmy to tu, to tam. Spektakl trwa, czy jesteśmy, czy nas nie ma.

Grzecznie odprowadzają nas wzrokiem pachnący mężczyźni: z biegiem czasu sami stają się manekinami.