
*
małe radości polityczne: senat, sześcioro w sejmie (na których zawsze głosowałem i się nie udawało, a jak nie głosowałem to się dostali), schadenfreude wobec karczewskiego.
sen numer jeden: ten dom jak z romanówki, znajomi z różnych epok, biskup, który chce zadusić po kryjomu mojego kolegę.
spełniająca się czarna przepowiednia nadmorskich nizin: wenecja pod wodą.
sen numer dwa: drwale przyjechali na naszym parkingu wyciąć drzewa. przez sen płaczę nad sikorkami.
*
chociaż nie rozpadł się na kawałki (nawet ryski na nim nie ma) jak zwierciadło od kaja, rozbicie telefonu kazało postawić sobie pytania graniczne: co zrobiłeś ze swoim życiem? (zawsze dramatycznie) co zrobiłeś? goniłeś chimery? ano, goniłem. kolejne urodziny, a ty gonisz w poszukiwaniu pierwszego śniegu (podróż do łodzi tylko napędza nostalgię).
do łodzi
w łodzi szuraliśmy butami w liściach. listopad tego roku był niepokojąco ciepły. oglądaliśmy kwartały z okna wieżowca.
zakątek urody – na dole.
do konstantynowa tory w badylach. ich podłużna melancholia udziela się zwłaszcza, że zaraz będzie pięknie zachodzić i kolor nieba jak u flamandzkich mistrzów.
po piotrkowskiej jak w styczniu.
dwa kolorowe koła kręciły się prawie obok siebie. na jednym z nich na czubku szepnęła H. zaraz spadniemy, światło zrobiło się fioletowe. nie spadliśmy, czy śmierć boli spytał ninja.
sushi w manufakturze: tam wypadł, upadł, rozbił się. i pączki tylko z kremem kokosowym.
nowosolna – wiem, bo czytałem dänikena – to jest symbol solarny widziany dobrze z kosmosu (jak nazca, czy to przypadek, że też na n?)
jak podają źródła (por. tutaj): od rogowa jarosław wysiadał w lipinach (z drugiej strony lasu, w którym jesteśmy, sto lat temu) i na piechotę szedł do byszewów (dziś napotkałby a jeden, która wpełzła w krajobraz).
*
może nie nadawał się na katolickiego biskupa, ale już jako symbol oddania się ziemskim pożądaniom i pokusom, korzystania z ogrodu ziemskich rozkoszy. wieczny bachant, półludzki pan. uwodził w nim ten pogański rys (tutaj). jak jarosław. znowu piszę epitafia dla potępianych.
gruziński koniak znalazłem w regale (ma dwanaście lat, prawie mniej niż M.)
*
Adrian!
*
Stado mew krąży nad wyimaginowanym morzem. Wyimaginowanym czytelnikom próbuję opowiadać jak rozstałem się z mrzonkami.