
Kornel Filipowicz, wszyscy o tym piszą w całym internecie, to Ten, w Którego Pustym Mieszkaniu Nie Wie Co Ma Począć Kot. Dla nas, którzy znaliśmy wiersze Szymborskiej, a nie czytaliśmy Filipowicza, to był dość anonimowy kot. Dopiero więc teraz mogę dostrzec, że ma on spore doświadczenie w kociej refleksji. Dużo myśli Murder (cały pokryty krótkim płowym futrem), którego właściciele także odeszli, z „Kota w mokrej trawie”, który nie umrze a po prostu zniknie, chociaż w pustym mieszkaniu autora pozostała prawdopodobnie Kizia z „Rozmów na schodach” (byliśmy o krok, o kroczek, od nieszczęścia, ale wszystko się dobrze skończyło i jesteśmy w tej chwili, no sam powiedz, jak szczęśliwi). Dopiero oprawiony w te dwie nowelki, wiersz Szymborskiej nabiera znaczeń. Kizia umknęła śmierci, jej pan, czego nie może pojąć, nie.
Zbiór opowiadań „Moja kochana, dumna prowincja” nie jest – wbrew tytułowi – pochwałą małych miasteczek i sielskich krajobrazów. O nie, najbardziej prowincjonalna nowela („Świadek, który nie umiał mówić”) jest dość ponurym kryminałem. Filipowicz w doskonały sposób potrafi opisywać relacje między ludźmi, ale także między ludźmi a zwierzętami (wspomniane wyżej koty), czy przedmiotami. Mniej istotny jest czas (tego dnia, a może to było parę lat później albo wcześniej), który pozostaje koniecznym tłem, ale jednak i jedynie tłem.
Zostawiam książkę w zielonej okładce na stosie, który pozoruje półkę za pomarańczową kanapą. O nim także pisze autor (czas nieważny, ważna relacja): te zwały przeczytanych i nie doczytanych gazet i książek, od których nie przybyło mi ani mądrości, ani uczuć (s. 193).
(Kornel Filipowicz, Moja kochana, dumna prowincja. Opowiadania, Znak 2017)